Szteliga: popełniłem błąd
- W polityce trzeba się umieć przyznać do błędu. Ja się przyznaję publicznie do błędu. W swojej niewiedzy chciałem godności prezydentowi Kwaśniewskiemu uszczknąć, ale na szczęście znaleźli się konstytucjonaliści, którzy mnie złapali za rękę - powiedział RMF Jerzy Szteliga z SLD.
Tomasz Skory: Był pan już przeciwko przesłuchiwaniu przez komisję prezydenta Aleksandra Kwaśniewskiego, był pan już za. Co wywołało pewne poruszenie, przyznajmy. Dzisiaj jak jest?
Jerzy Szteliga: Dzisiaj coraz bliższy jestem podniesieniu ręki przeciw, bo widzę, że dzieją się wokół tej sprawy rzeczy niedobre. Komisja w części odstąpiła od tego porozumienia, które zawarliśmy na niejawnym posiedzeniu prezydium jeszcze w marcu. Miało być poszukiwanie godnej i konstytucyjnej formuły spotkania z panem prezydentem, nie wyszły także moje próby przekazania tych kompetencji prokuraturze.
Tomasz Skory: To było prawnie niemożliwe, panie pośle.
Jerzy Szteliga: Ale wypowiedział się na ten temat tylko jeden ośrodek, biuro legislacyjne.
Tomasz Skory: Panie pośle, pan mówi, że jest pan bliżej głosowania przeciw, ze względu na zachowanie kolegów, a ja sądziłem, że tu chodzi o wyjaśnienie afery Rywina, a nie o rozgrywanie polityczne tej, czy innej sprawy, elementów sprawy.
Jerzy Szteliga: Tę decyzję podjęliśmy w marcu, jeszcze nie było tylu świadków przesłuchanych. Dzisiaj sytuacja się zmienia, bo jest miesiąc - jak pan pamięta - grudzień, a i wokół tej sprawy narosła cała sprawa emocji. Mój kolega komisyjny, poseł Ziobro, powiedział, że protokół z przesłuchania prokuratorskiego pana prezydenta, z którego zdjęto ten gryf tajności, to jest kupa śmiechu. Wie pan, jeśli się pojawiają jeszcze wnioski o samorozwiązanie parlamentu, to można domniemywać, że to wszystko, co miało być dobrą wolą komisji w szukaniu konsensusu i możliwości konstytucyjnego załatwienia sprawy - patrz: spotkanie z panem prezydentem, bo ja wciąż unikam pojęcia i kategorii "przesłuchanie" - staje się elementem politycznej gry. Pytania coraz bardziej mają charakter polityczny. W tym wszystkim musimy pamiętać jeszcze o jednej rzeczy, że komisja, niechcący robiąc sama sobie "kuku", może zrobić "kuku" ustrojowi konstytucyjnemu Rzeczpospolitej...
Tomasz Skory: Panie pośle! Powinien się pan pokłócić z Jerzym Szteligą sprzed 3 tygodni.
Jerzy Szteliga: No tak, tylko że Jerzy Szteliga sprzed 3 tygodnie w międzyczasie dostał tak sromotne lanie od konstytucjonalistów, że aż wióry poleciały z moich pleców - najdelikatniej mówiąc - nie wskazując na miejsca pozostałe. Otóż konstytucjonaliści, którzy ze mną rozmawiali - bo ja także, przyznaję się, nie pamiętałem tego wszystkiego, choć pracowałem w komisji konstytucyjnej Zgromadzenia Narodowego - przypomnieli mi, zadzwonili i powiedzieli: panie pośle, proszę zajrzeć do stenogramów komisji konstytucyjnej Zgromadzenia Narodowego. Pan pamięta, dlaczego tak rozdzieliliśmy rolę ustrojową, w systemie demokracji Rzeczpospolitej, parlamentu i prezydenta i tak skrupulatnie rozdzieliśmy te miejsca i te role. Pamięta pan, że sprowokowani byliśmy konfliktami pana prezydenta Wałęsy z parlamentem. Czy pan chciałby po raz wtóry to powtórzyć i zagrozić symbolowi godności państwa, piastuna podstawowych funkcji państwa, czy też wartości najwyższych, jakim jest autorytet głowy państwa wybieranej w bezpośrednich wyborach. Takie lanie szeregowy adiunkt Szteliga dostał od profesorów
Tomasz Skory: Panie pośle, ale ta głowa państwa proponowała tańczenie i śpiewanie komisji.
Jerzy Szteliga: To były emocje.
Tomasz Skory: Pan to nazywał naigrywaniem się z konstytucji...
Jerzy Szteliga: Ja powiedziałem, że proponuje nam się wodzenie niedźwiedzia, pamięta pan? Pan sam ze mną rozmawiał.
Tomasz Skory: Oczywiście, powiedział pan też o szydzeniu z Konstytucji.
Jerzy Szteliga: Ale wie pan co, w międzyczasie prezydent powtarzał, że gotów byłby się stawić i podkreślił jeszcze jedną rzecz, że swój obywatelski obowiązek, tego obywatela równego wobec prawa, spełnił, stawiając się na wezwanie prokuratury. A tutaj mamy do czynienia z czymś innym, bo mamy do czynienia z polityczną kontrolą parlamentu, a konstytucja wyklucza polityczne ruchy względem pana prezydenta, bo dokładnie doprecyzowuje kiedy, co i jak komisja może zrobić. Nawet Szteliga, który 3 tygodnie temu hałasował, mądrzeje, bo go mądrzejsi wzięli w swoje ręce i dali parę razy po rączkach.
Tomasz Skory: Dzisiaj Szteligą sprzed 3 tygodni byłem ja. Na koniec chciałem zapytać, czy da się zamknąć prace komisji bez tego dosłuchania - jak pan to kiedyś nazwał - prezydenta? Czy to jest możliwe?
Jerzy Szteliga: Konstytucjonaliści zwracają uwagę na to, że komisja mimo wszystko może zwrócić się, aby w formie pisemnej, w ten czy w inny sposób, pan prezydent uzupełnił swoje zeznania, a taka droga nie zachwiałaby pozycji ustrojowej i godności symbolu państwa, jakim jest prezydent Rzeczpospolitej, a ja chciałem lekko tej godności prezydentowi Aleksandrowi Kwaśniewskiemu w swej niewiedzy uszczknąć, ale na szczęście znaleźli się konstytucjonaliści, którzy zatrzymali mnie, złapali mnie za rękę.
Tomasz Skory: Oj złapali pana, złapali. Nie tylko kobieta zmienną jest, ale i Szteliga też.
Jerzy Szteliga: W polityce trzeba się umieć przyznać do błędu. Ja się przyznaję publicznie do błędu.