Szkolne mundurki a zdrowy rozsądek
Pomysł wprowadzenia jednolitego stroju uczniów do szkół ma wejść w życie od września. Ustawa nie jest wielce kontrowersyjna. Jednak słuszność jej realizacji może w wielu przypadkach rzeczywiście budzić wątpliwości.
Obowiązek noszenia mundurka szkolnego to rzecz formalna. Nauczycielom pomaga wykonywać opiekę nad społecznością uczniów, bo w czasie zajęć lekcyjnych i na przerwach ułatwia rozpoznanie podopiecznych. Reprezentowanie szkoły przez określony strój umożliwia także większą integrację wśród uczniów. Wśród nastolatków znika problem przykrej selekcji w grupie, która wynika ze standardu noszonych ciuchów. Mundurek zwraca uwagę na inne walory "noszenia się" - czystość i schludność. Dla dzieci z biednych rodzin to też ratunek, bo nie będą one musiały się wstydzić, że ich rodziców nie stać na markowe i modne ciuchy, jakie noszą ich koleżanki i koledzy.
Mundurkowe zamieszanie
Zarzut, iż uniformizacja szkolna to zamach na indywidualny styl jest słaby. Charakterystyczne cechy zewnętrzne można łatwo i skutecznie manifestować poprzez mundur. Wystarczy choćby inaczej nosić krawat, chodzić w marynarce wiecznie rozpiętej, lub ciągle zapiętej, wyróżniać się uczesaniem, kolorem włosów itp. Wreszcie, wygląd to nie wszystko. Wyróżnikiem naszego zewnętrznego indywiduum są również sposób poruszania i wysławiania się, gesty i kultura osobista. Uczniowie mając ograniczony zestaw odzieżowy mają więc możliwość manifestacji własnego ja bez większego wpływu mód.
Wcześniej istniał rozdźwięk. Wynikał z tego, że jedne szkoły mundurki posiadały, a inne nie. Dla większości uczniów z pierwszej grupy placówek był to zapewne przykry obowiązek. Pewnie zazdrościli swobody tym, którzy mogli chodzić na lekcje we względnie dowolnym stroju. Pomińmy w tym kontekście, że szkoły dotąd umundurowane to placówki wyróżniające się pewną renomą, często też prywatne i o nieco odmiennym profilu nauczania. Rozwiązanie tego mało istotnego problemu to wprowadzenie jednolitych przepisów dotyczących sposobu ubierania się uczniów wszystkich szkół. Wybrano opcję uniformizacji, która sama w sobie nie jest zła. Każda oświecona reguła powinna jednak przewidywać wyjątki.
Wyjątków brak
Dokument z dnia 11 kwietnia 2007 roku. mówiący o zmianach w ustawach o systemie oświaty, wprowadził na wniosek LPR rozwiązanie obligatoryjne. W Artykule 64 a. czytamy, że "Na terenie szkoły podstawowej i gimnazjum obowiązkowe jest noszenie przez uczniów jednolitego stroju". Istnieje także możliwość wprowadzenia takiego samego obowiązku do szkół ponadgimnazjalnych przez dyrekcję, po wcześniejszych konsultacjach z rodzicami uczniów. Ponadto w szkołach, w których obowiązek panuje (podstawówka i gimnazjum) jest możliwość odstępstwa od tej zasady w wybranych dniach, bądź sytuacjach, co wynikać ma ze szczególnej organizacji zajęć dydaktyczno-wychowawczych w tym czasie. Tyle wyjątki.
W ustawie nie przewidziano jednak sytuacji szkół specjalnych, gdzie nie tylko profil nauczania, ale również i kondycja ucznia jest zupełnie inna. Sprawa jest tyleż przykra, co konkretna. Otóż w placówkach tych uczniów jest mniej niż w większości szkół, a podczas zajęć jak i między nimi obdarzeni są oni większą troską. Do tego większość zajęć odbywa się w bardzo małych grupach albo indywidualnie. Nie ma zatem potrzeby wprowadzania na większą skalę kontrolowania porządku przez wyróżnik wizualny, jakim jest mundurek. Nie trzeba chyba dodawać, że krzywdzące zdaje się być również to, że nie uwzględnia się warunków, w jakich obowiązek noszenia stroju jednolitego ma być w tym przypadku egzekwowany.
Więcej na ten temat mówi pan Janusz z Gdańska. Wypowiadając się jako ojciec w imieniu innych rodziców dzieci, które wraz z jego dzieckiem chodzą do szkoły specjalnej, zażyczył sobie zachować anonimowość. - Obowiązek dotyczyć ma również szkół specjalnych, ośrodków szkolno-wychowawczych i przyszpitalnych. Uczniów skierowują tam poradnie wychowaczo-pedagogiczne. Bywa, że są to dzieci z opóźnieniem psychoruchowym, upośledzeniem psychicznym, na wózkach inwalidzkich oraz po ciężkich chorobach lub urazach. - mówi. - Codzienne utrzymanie mundurków w czystości nie będzie możliwe. Dzieci te mają duży problem z utrzymaniem higieny podczas posiłków, zajęć dydaktycznych i rehabilitacji. Utrzymanie strojów to dodatkowe koszty. Ze względu na konieczność opieki nad dziećmi specjalnej troski status materialny w takich rodzinach jest niższy od przeciętnej - wyjaśnia.
O rozsądne rozwiązanie
Podczas obrad Komisji Nadzwyczajnej do rozpatrzenia projektów ustaw związanych z koalicyjnym programem rządowym "Solidarne Państwo", najwyraźniej nie uwzględniono wszystkiego tak jak należy. Pogląd pana Janusza nie jest odosobniony, ale głos być może tak. Nie wszyscy rodzice dzieci, które uczęszczają do wyżej wymienionych szkół mają dość odwagi, aby wypowiedzieć się publicznie w tej sprawie. Szkoda, bo ich apel powinien wpłynąć na bardziej rozsądne i konstruktywne rozwiązania.
autor: Dawid Majer
Lead.pl