Sześciolatki poza szkołą. To porażka MEN
Wbrew planom Ministerstwa Edukacji do pierwszej klasy poszło niecałe 5 proc. dzieci w wieku sześciu lat - pisze "Rzeczpospolita".
Z danych resortu wynika, że zaskakująco mało sześciolatków zaczęło edukację w regionach, gdzie jest dużo przedszkoli. W województwach opolskim i śląskim zrobiono tak tylko w ponad 3 proc. rodzin. Większy odsetek trafił do szkół w regionach, gdzie nie ma rozwiniętej sieci przedszkoli, np. w Warmińsko-Mazurskim i Podlaskiem.
- To porażka MEN, który nie potrafił przekonać rodziców. Doszło do chaosu w nauczaniu najmłodszych - uważa była minister edukacji Krystyna Łybacka z SLD. Tymczasem obecna minister edukacji Katarzyna Hall nie traci optymizmu. W rozmowie z "Rz" wskazuje, że do niemal 72 proc. wzrosła liczba pięciolatków w przedszkolach. - Może nawet połowa z nich będzie gotowa pójść w przyszłym roku do szkoły - szacuje.
Rząd obniżył wiek szkolny, by wcześniej wyrównywać różnice edukacyjne i by Polacy szybciej trafiali na rynek pracy. Obowiązkowo wszystkie sześciolatki mają znaleźć się w szkołach od 2012 r.
Jak przypomina Piotr Gociek w swoim felietonie, kilka tygodni temu "Rzeczpospolita" informowała o raporcie brytyjskich naukowców z Cambridge Primary Review. Z ich badań wynikało, że im dzieci wcześniej idą do szkoły, tym... gorzej radzą sobie podczas nauki. Publikacja wywołała gorącą dyskusję o tamtejszym systemie edukacji, który do szkół wysyła już pięciolatki. Zabrali w niej głos m.in. Finowie, którzy ślą do szkół siedmiolatki i chwalą się najlepszymi wynikami nauczania w Europie.
INTERIA.PL/PAP