Okazuje się, że PiS nie wykupił wystawionej na sprzedaż domeny jaroslawkaczynski.pl. Ta - według krążących w sieci pogłosek - za 100 tys. zł trafiła do osoby najprawdopodobniej sympatyzującej z PO. Efekt? Internauci, którzy na nią wejdą, są przekierowywani na podstronę kandydata PO Bronisława Komorowskiego, z publikacją "Kaczyński jest gwarancją chaosu i destrukcji". "My tego nie zrobiliśmy" - zastrzega pos. Agnieszka Pomaska ze sztabu Komorowskiego. "Nie mam pojęcia kto jest autorem, ale zrobił nam miłą niespodziankę" - podkreśla posłanka. "Takie działania jak podszywanie się pod strony innych kandydatów i ich hakowanie to podstawa każdej kampanii i zdarza się w każdym kraju" - mówi "Rz" Eryk Mistewicz, konsultant polityczny. Przed pierwszą turą wyborów prezydenckich współpracownicy Kaczyńskiego uruchomili trzy portale informujące o kandydacie PiS i jego programie, założyli jego profile na portalach społecznościowych: Facebooku i Naszej Klasie oraz Twitterze, utworzyli kanał informacyjny na YouTube oraz wydali kilkanaście numerów internetowej gazety. Wysłali też ponad 2,5 mln e-maili z prośbą o głosowanie na Kaczyńskiego. "Pokazaliśmy, że umiemy korzystać z siły internetu. Przed drugą turą będziemy konsekwentni" - zapewnia Mariusz Błaszczak, rzecznik Klubu Parlamentarnego PiS. Zdaniem dr Marii Nowiny-Konopki z Wyższej Szkoły Biznesu-NLU, specjalisty ds. demokracji w sieci, Kaczyński przez kampanię w internecie nie odbierze głosów Komorowskiemu. "Choć może powalczyć o głosy sporej grupy niezdecydowanych internautów" - zauważa.