Pogoda
Warszawa

Zmień miejscowość

Zlokalizuj mnie

Popularne miejscowości

  • Białystok, Lubelskie
  • Bielsko-Biała, Śląskie
  • Bydgoszcz, Kujawsko-Pomorskie
  • Gdańsk, Pomorskie
  • Gorzów Wlk., Lubuskie
  • Katowice, Śląskie
  • Kielce, Świętokrzyskie
  • Kraków, Małopolskie
  • Lublin, Lubelskie
  • Łódź, Łódzkie
  • Olsztyn, Warmińsko-Mazurskie
  • Opole, Opolskie
  • Poznań, Wielkopolskie
  • Rzeszów, Podkarpackie
  • Szczecin, Zachodnio-Pomorskie
  • Toruń, Kujawsko-Pomorskie
  • Warszawa, Mazowieckie
  • Wrocław, Dolnośląskie
  • Zakopane, Małopolskie
  • Zielona Góra, Lubuskie

"Świstki" pogrzebały Gilowską

Jestem zdumiona, jak przy pomocy takich świstków dokonano w Polsce zamachu stanu i usunięto mnie z rządu - powiedziała Zyta Gilowska.

Była wicepremier powiedziała tak po zapoznaniu się z aktami jej sprawy w Sądzie Lustracyjnym.

Dodała, że w aktach jest mowa o jakichś cudzoziemcach i oficerach służb PRL, których ona w ogóle nie znała. Oceniła, że materiały te nie dawały Rzecznikowi Interesu Publicznego podstaw do wystąpienia o jej lustrację. Wyraziła przypuszczenie, że chodzi o jakąś inną "Beatę", a nie o nią.

Była wicepremier przyszła ze swym adwokatem Piotrem Kruszyńskim do Sądu Lustracyjnego, by poznać akta sprawy, wszczętej w zeszłym tygodniu przez sąd.

Gilowska podtrzymuje także chęć upublicznienia wszystkiego, co jest w jej aktach. Dzisiaj jednak zarówno ona, jak i jej adwokat zastrzegali, że wszystkiego ujawnić nie będzie można, bo materiały sprawy w części są tajne, podobnie jak niejawne będą zeznania b. funkcjonariuszy SB, którzy są zobowiązani do zachowania tajemnicy. Procedura mówi, że takie osoby po zwolnieniu ich z tajemnicy, mimo wszystko przesłuchuje się za zamkniętymi drzwiami sądu. - Moja głowa nie jest tajna - dodała Gilowska.

Materiały zawarte w teczce TW "Beata" były podstawą wniosku Rzecznika Interesu Publicznego o uznanie byłej wicepremier za kłamcę lustracyjnego.

Gilowska twierdzi, że od dłuższego czasu jest szantażowana przez "lustratorów": tych urzędowych i tych partyjnych.

Przedwczoraj "Dziennik" ujawnił treść prywatnej rozmowy Janusza Palikota, lubelskiego lidera Platformy Obywatelskiej, ze stycznia tego roku. "Dziennik" donosi, że rozmowa została nagrana bez wiedzy Palikota przez jednego z działaczy PO.

RMF dotarło do tego nagrania. Jego jakość jest fatalna, bo dokonano go prawdopodobnie przy pomocy telefonu komórkowego. Jak twierdzi "Dziennik", z tej rozmowy wynika, że Palikot już w styczniu mówił o szykowanej akcji lustracyjnej przeciwko Zycie Gilowskiej. I znał jej rzekomy pseudonim.

Skąd czerpał te wiedzę lider PO, zanim została ujawniona szerokiej opinii publicznej? Palikot twierdzi, że z prasy, a tych którzy dokonali nagrania rozmowy, oskarża. - Żenujące jest to, że byli współpracownicy prof. Zyty Gilowskiej, w prywatnej rozmowie w moim domu, nagrywają na taśmę to, co ja mówię. Przypomina to metody z lat 50., metody stalinowskie. Pytanie jest takie: kto tych ludzi przysłał? Czy przypadkiem nie są oni pracownikami służb specjalnych? Dlaczego oni to nagrali, przecież normalny człowiek nie nagrywa rozmowy w prywatnym domu - mówi polityk.

RMF zapytało byłego lubelskiego wiceszefa PO, Ireneusza Bryzka, o to nagranie i o zarzuty Janusza Palikota. Posłuchaj:

Ireneusz Bryzek ma być jednym ze świadków Zyty Gilowskiej w sprawie domniemanego szantażu lustracyjnego. Jeszcze dziś przed południem ma zeznawać w prokuraturze w Gdańsku. Ma nadzieje, że jego zeznania pomogą oczyścić z zarzutów Zytę Gilowską.

RMF/INTERIA.PL/PAP

Zobacz także