"Świstki" pogrzebały Gilowską
Jestem zdumiona, jak przy pomocy takich świstków dokonano w Polsce zamachu stanu i usunięto mnie z rządu - powiedziała Zyta Gilowska.
Była wicepremier powiedziała tak po zapoznaniu się z aktami jej sprawy w Sądzie Lustracyjnym.
Dodała, że w aktach jest mowa o jakichś cudzoziemcach i oficerach służb PRL, których ona w ogóle nie znała. Oceniła, że materiały te nie dawały Rzecznikowi Interesu Publicznego podstaw do wystąpienia o jej lustrację. Wyraziła przypuszczenie, że chodzi o jakąś inną "Beatę", a nie o nią.
Była wicepremier przyszła ze swym adwokatem Piotrem Kruszyńskim do Sądu Lustracyjnego, by poznać akta sprawy, wszczętej w zeszłym tygodniu przez sąd.
Gilowska podtrzymuje także chęć upublicznienia wszystkiego, co jest w jej aktach. Dzisiaj jednak zarówno ona, jak i jej adwokat zastrzegali, że wszystkiego ujawnić nie będzie można, bo materiały sprawy w części są tajne, podobnie jak niejawne będą zeznania b. funkcjonariuszy SB, którzy są zobowiązani do zachowania tajemnicy. Procedura mówi, że takie osoby po zwolnieniu ich z tajemnicy, mimo wszystko przesłuchuje się za zamkniętymi drzwiami sądu. - Moja głowa nie jest tajna - dodała Gilowska.
Materiały zawarte w teczce TW "Beata" były podstawą wniosku Rzecznika Interesu Publicznego o uznanie byłej wicepremier za kłamcę lustracyjnego.
Gilowska twierdzi, że od dłuższego czasu jest szantażowana przez "lustratorów": tych urzędowych i tych partyjnych.
Przedwczoraj "Dziennik" ujawnił treść prywatnej rozmowy Janusza Palikota, lubelskiego lidera Platformy Obywatelskiej, ze stycznia tego roku. "Dziennik" donosi, że rozmowa została nagrana bez wiedzy Palikota przez jednego z działaczy PO.
RMF dotarło do tego nagrania. Jego jakość jest fatalna, bo dokonano go prawdopodobnie przy pomocy telefonu komórkowego. Jak twierdzi "Dziennik", z tej rozmowy wynika, że Palikot już w styczniu mówił o szykowanej akcji lustracyjnej przeciwko Zycie Gilowskiej. I znał jej rzekomy pseudonim.
Skąd czerpał te wiedzę lider PO, zanim została ujawniona szerokiej opinii publicznej? Palikot twierdzi, że z prasy, a tych którzy dokonali nagrania rozmowy, oskarża. - Żenujące jest to, że byli współpracownicy prof. Zyty Gilowskiej, w prywatnej rozmowie w moim domu, nagrywają na taśmę to, co ja mówię. Przypomina to metody z lat 50., metody stalinowskie. Pytanie jest takie: kto tych ludzi przysłał? Czy przypadkiem nie są oni pracownikami służb specjalnych? Dlaczego oni to nagrali, przecież normalny człowiek nie nagrywa rozmowy w prywatnym domu - mówi polityk.
RMF zapytało byłego lubelskiego wiceszefa PO, Ireneusza Bryzka, o to nagranie i o zarzuty Janusza Palikota. Posłuchaj:
Ireneusz Bryzek ma być jednym ze świadków Zyty Gilowskiej w sprawie domniemanego szantażu lustracyjnego. Jeszcze dziś przed południem ma zeznawać w prokuraturze w Gdańsku. Ma nadzieje, że jego zeznania pomogą oczyścić z zarzutów Zytę Gilowską.
RMF/INTERIA.PL/PAP