Świadek Kwaśniewski
Tryb ułaskawienia Petera Vogla był prawidłowy, a łączenie tej sprawy z lewicą jest nieuzasadnione - zeznał dziś w prokuraturze Aleksander Kwaśniewski. Jego zeznania nie wniosły nic nowego.
Aleksander Kwaśniewski stawił się w katowickiej prokuraturze jako świadek w sprawie "kasjera lewicy" oskarżonego także o morderstwo. Kwaśniewski miał zeznawać już 18 kwietnia, ale jego pełnomocnik prosił wtedy o przesunięcie terminu, gdyż jego klient przebywał w USA.
Przesłuchanie byłego prezydenta trwało niespełna godzinę. Kwaśniewski zeznał, że tryb tego kontrowersyjnego ułaskawienia był prawidłowy, a łączenie całej sprawy z lewicą jest nieuzasadnione, bo w 1999 roku rządził Polską rząd AWS Jerzego Buzka. Zaznaczył, że dokumenty dotyczące ułaskawienia Vogla otrzymał jako prezydent w normalnym trybie, z nikim na ten temat nie rozmawiał, a Vogla osobiście nie zna.
Po wyjściu z prokuratury Kwaśniewski chwalił profesjonalizm prokuratorów i powiedział, że przekazał im całą swoją wiedzę na temat procedury ułaskawienia Vogla. - Nie mam żadnych podstaw, żeby sądzić, iż cokolwiek w procedurze w Kancelarii Prezydenta było niewłaściwe. Moim zdaniem było wszystko całkowicie normalnie, zgodnie z zasadami, które obowiązywały - powiedział Kwaśniewski dziennikarzom.
Zeznania byłego prezydenta nie ujawniły nowych okoliczności - oceniają prokuratorzy. - Te zeznania były pewnym etapem kończącym, jeśli chodzi o kategorię osób, które zajmowały się procedurą ułaskawienia Petera Vogla w 1999 roku. Specjalnie nic nowego z okoliczności, które nieznane byłyby prokuraturze, one nie wniosły - powiedział naczelnik wydziału przestępczości zorganizowanej Prokuratury Apelacyjnej w Katowicach, Zbigniew Pustelnik.
Podkreślił, że postępowanie, w którym świadkiem był były prezydent, prowadzone jest w sprawie, a nie przeciwko komukolwiek. Wyjaśnienie okoliczności ułaskawienia Vogla ma zająć prokuraturze jeszcze kilka miesięcy. Badany jest cały przekrój procedury ułaskawieniowej, począwszy od lat 70. i 80. ubiegłego wieku, po ułaskawienie z 1999 roku.
Śledztwo dotyczące ułaskawienia w 1999 r. przez prezydenta Petera Vogla prowadzone jest w Katowicach od grudnia ubiegłego roku. Skierowała je tam Prokuratura Krajowa po tym, gdy warszawska Prokuratura Okręgowa odmówiła wszczęcia śledztwa, uznając, że doszło do przedawnienia.
Dotychczas przesłuchano kilkudziesięciu świadków, m.in. urzędników resortu sprawiedliwości, Kancelarii Prezydenta i innych instytucji w czasach, gdy trwały procedury związane z ułaskawieniem Vogla.
Vogel jako 17-letni chłopak obrabował i zamordował 75-letnią kobietę. Skazano go na 25 lat więzienia. W 1979 r. miał przerwę w odbywaniu kary, a cztery lata później dostał paszport i wyjechał do Szwajcarii, gdzie zaczął pracę w bankowości. W 1998 polski wymiar sprawiedliwości uruchomił procedurę ekstradycyjną. Vogel został zatrzymany w Szwajcarii i przekazany Polsce dla odbycia reszty kary. Trafił do aresztu, a jego prawnicy wnieśli o ułaskawienie. Sprawę opisywała prasa, nazywając Vogla "kasjerem lewicy". Miał on w szwajcarskim banku obsługiwać konta - jak podawano - "czołowych polityków lewicy", związanych z podejrzanym o korupcję Markiem D.
INTERIA.PL/RMF/PAP