Sprawa utonięcia pięciolatka. Sąd zmienił wyrok dotyczący urzędniczki magistratu
Urzędniczka białogardzkiego magistratu Ewelina Sz. została oczyszczona z zarzutów w sprawie związanej z utonięciem pięciolatka w niezabezpieczonej studzience nieczynnej sieci kanalizacji deszczowej. Kobietę oskarżono m.in. o niedopełnienie obowiązków służbowych.
Pięcioletni Szymon z Białogardu (woj. zachodniopomorskie) utonął 21 czerwca 2017 r. w niezabezpieczonej pokrywą studzience kanalizacyjnej, znajdującej na terenie miejskim, ok. 20 m od placu zabaw, na którym chłopiec bawił się z innymi dziećmi, obserwowany z okna rodzinnego domu przez ojca.
Sąd w I instancji uznał urzędniczkę winną
Prokuratura Rejonowa w Białogardzie o niedopełnienie obowiązków służbowych od 1 czerwca 2011 r. do 21 czerwca 2017 r. i narażenie na bezpośrednie niebezpieczeństwo utraty życia pięciolatka oskarżyła naczelniczkę wydziału gospodarki komunalnej i mieszkaniowej magistratu Ewelinę Sz.
Sąd I instancji, 18 listopada 2020 r. wydając wyrok, uznał oskarżoną za winną zarzucanych jej czynów i skazał na karę 10 miesięcy pozbawienia wolności warunkowo zawieszając jej wykonanie na jeden rok próby. Nakazał Ewelinie Sz. zapłacić na rzecz pokrzywdzonych rodziców zmarłego chłopca trzy tys. zł zadośćuczynienia oraz pokryć koszty i opłaty sądowe.
Obie strony procesu wniosły apelację od wyroku, przy czym prokuratura zrobiła to z przyczyn formalno-prawnych, wnosząc m.in. o zmianę opisu czynu w pisemnym uzasadnieniu wyroku. Obrona zakwestionowała wyrok w całości i chciała przekazania sprawy do ponownego rozpoznania.
"Sąd zmienia zaskarżony wyrok"
Sąd Okręgowy w Koszalinie, po rozpoznaniu apelacji na rozprawie z 21 kwietnia 2021 r., w środę wydał wyrok. Na sali rozpraw byli oskarżona i ojciec nieżyjącego chłopca.
- Sąd zmienia zaskarżony wyrok w ten sposób, że uniewinnia oskarżoną Ewelinę Sz. od popełnienia przypisanego jej czynu. Kosztami postępowania obciąża Skarb Państwa - ogłosił wyrok przewodniczący trzyosobowego składu orzekającego sędzia Sławomir Przykucki.
W ocenie sądu, nie ulega najmniejszej wątpliwości, że w przedmiotowej sprawie Urząd Miejski w Białogardzie, jako zarządzający mieniem gminnym, było winne tego, co się stało. - Cały proces inwestycji, która była przeprowadzana w związku z przebudową sieci kanalizacyjnej, był przeprowadzany wadliwie. Nie ma wątpliwości, że miasto nie stanęło na wysokości zadania, że urzędnicy odpowiedzialni za cały projekt dopuścili się uchybień, które doprowadziły do tragedii – zaznaczył sędzia Przykucki.
Podkreślił jednak, że to nie w obowiązkach oskarżonej, która przez cały proces nie przyznawała się do winy, był nadzór nad inwestycją, a następnie nad nieczynną kanalizacją deszczową, a taką według przekazanej dokumentacji stanowił ten odcinek, gdzie doszło do wypadku.
- Nie do niej należało zlecenie inwentaryzacji całej sieci – mówił sędzia. Zaznaczył, że do "dziś nie została ona zrobiona". - Skoro miasto nie decyduje się na przeprowadzenie inwentaryzacji, dlaczego stawiać zarzuty oskarżonej, która nie miała świadomości tego, co leży w zakresie jej obowiązków, jeśli chodzi o kwestie obsługi linii kanalizacyjnej – powiedział Przykucki.
"Oskarżona za to, że zawaliło miasto, nie ponosi odpowiedzialności"
- Oskarżona za to, że zawaliło miasto, nie ponosi odpowiedzialności – uznał sąd, zmieniając zaskarżony wyrok i uniewinniając oskarżoną. Sąd, przedstawiając motywy wydania wyroku, przywołał również opinię biegłej, sporządzającej do sprawy opinię z zakresu budownictwa i kanalizacji instalacji sanitarnych, w której ta wskazała "na pewną nonszalancję wszystkich uczestników procesu budowlanego".
To kierownik wydziału inwestycji zlecił w sposób niewłaściwy przebudowę kanalizacji, inspektor nadzoru budowlanego nie zwrócił uwagi na te uchybienia, kierownik też nie.
- Każdy z nich miał obowiązek sygnalizacji inwestorowi tych uchybień. W tym przypadku związanych z ze złym zabezpieczeniem starej, nieużywanej nitki kanalizacyjnej. Ten kolektor powinien zostać zabezpieczony, to jest oczywiste. (…) Należało go zagruzować, zasypać piachem i włazy zabetonować. Tego nie zrobiono – podkreślił przewodniczący składu orzekającego.
Zaznaczył, że zastanawiające dla sądu jest to, dlaczego zarzutów nie przedstawiono osobie odpowiedzialnej za inwestycję z ramienia miasta, czyli kierownikowi wydziału inwestycji. Przy czym dodał, że w tym postępowaniu "sąd może ocenić winę jedynie osoby oskarżonej".
Wyrok jest prawomocny.
"Za śmierć nikt nie odpowie"
Ewelina Sz. po wyjściu z sali rozpraw nie chciała komentować wyroku. Rozczarowania nie krył ojciec nieżyjącego pięciolatka Krzysztof Stąporowski. - Wychodzi na to, że za śmierć naszego dziecka już nikt nie odpowie. Też sądzę, że to nie tylko ta pani powinna stanąć przed sądem. Za to, co się stało odpowiada więcej urzędników. Nie wiem, dlaczego prokuratura nie postawiła im zarzutów. Myślałem, że chociaż ta jedna osoba zostanie skazana. My (rodzice dziecka) liczyliśmy na prawdę, na sprawiedliwość. Do śmierci naszego dziecka doprowadziły wieloletnie zaniedbania ze strony miasta, urzędników. Ujdzie to im płazem. Mogą teraz triumfować. Jest nam przykro – mówił dziennikarzom Krzysztof Stąporowski.
Prokuratura Rejonowa w Białogardzie w 2018 r. w odrębnym postępowaniu oskarżyła o nieumyślne spowodowanie śmierci pięcioletniego Szymona rodziców dziecka. W styczniu 2019 r. sąd uniewinnił matkę chłopca od popełnienia tego czynu. Wobec ojca warunkowo umorzył postępowanie na rok, zmieniając przy tym kwalifikację zarzucanego czynu na bezpośrednie narażenie na niebezpieczeństwo utraty życia.