Pożar kamienicy w Inowrocławiu, w którym zginęła 31-letnia kobieta i jej córki w wieku 3 miesięcy, czterech i pięciu lat, wybuchł wczesnym południem w poniedziałek. Przed skierowaniem wniosku o areszt tymczasowy prokurator przedstawił mężczyźnie zarzut nieumyślnego spowodowania pożaru, którego skutkiem była śmierć czterech osób. Jest to przestępstwo zagrożone karą od sześciu miesięcy do ośmiu lat pozbawienia wolności. Prokurator Adamska-Okońska zaznaczyła, że podstawą do sformułowania zarzutu było nieostrożne korzystanie przez mężczyznę z kuchenki podłączonej do butli gazowej. "Mężczyzna zasadniczo przyznał się do zarzutu. Z naszych ustaleń wynika, że w trakcie zdarzenia był pod wpływem alkoholu. Złożył wyjaśnienia, które w części nie pokrywają się z naszymi ustaleniami dotyczącymi jego zachowania później" - dodała. Śledztwo będzie kontynuowane. Na środę zaplanowano sekcję zwłok ofiar pożaru. Konieczne będzie wydanie kompleksowej opinii przez biegłego z zakresu pożarnictwa, bowiem dotąd prokuratura dysponuje tylko protokołem jego przesłuchania. Prokurator prowadzący sprawę wystąpił z wnioskiem do sądu o tymczasowe aresztowanie podejrzanego w celu zapewnienia prawidłowego toku postępowania. 61-latek został zatrzymany wieczorem w poniedziałek, w dniu tragedii. Mieszkał w lokalu bezpośrednio przylegającym do mieszkania zajmowanego przez kobietę z córeczkami. Oględziny przeprowadzone przez prokuratora z udziałem biegłego doprowadziły do wniosku, że pożar wybuchł w lokalu zatrzymanego, a następne ogień się przeniósł. Na miejscu zdarzenia zabezpieczono wszystkie przedmioty, które mogły mieć związek z pożarem, m.in. kuchenkę zasilaną gazem w lokalu mężczyzny. Przesłuchanie zatrzymanego było możliwe dopiero we wtorek po południu, bo musiał wytrzeźwieć. W chwili zatrzymania miał w organizmie 3 prom. alkoholu. Zanim mężczyźnie przedstawiono zarzuty, prokurator przesłuchał biegłego z zakresu pożarnictwa, który uczestniczył w oględzinach miejsca pożaru.