- Lekarz przybyły na miejsce stwierdził zgon. Mieliśmy nadzieję do końca, bo zdarzało się w górnictwie, że docierano do żywych ludzi nawet po kilku dniach. Niestety, nie miał szczęścia - powiedział kierownik działu przygotowania produkcji Zygmunt Kalemba. Górnik przepracował w kopalni "Marcel" 12 lat. Jest osiemnastą ofiarą w górnictwie węgla kamiennego w tym roku. Pozostawił żonę i 9-letnią córkę. Do zawału doszło w czwartek ok. 9 rano podczas prac konserwacyjno-naprawczych. W rejonie zawału, który objął 16 metrów wyrobiska, byli dwaj górnicy pracujący przy konserwacji kombajnu. Jednemu udało się uciec. Nie odniósł żadnych obrażeń i pomagał później w ustaleniu miejsca, w którym mógł przebywać kolega. Akcja ratunkowa przebiegała wolno, w bardzo trudnych warunkach, ponieważ zwałowisko cały czas się osypywało. Przyczyny i okoliczności wypadku bada komisja z Okręgowego Urzędu Górniczego w Rybniku. Wiadomo, że kopalniane urządzenia nie odnotowały żadnego wstrząsu górotworu. Przekrój wyrobiska, w którym nastąpił zawał, był poszerzany. Był to pierwszy od kilku lat zawał w kopalni "Marcel".