Skąpa pomoc z kraju
Rodziny zabitych w Londynie Polek nie mogą liczyć na finansowe wsparcie naszego rządu. Pomocy prędzej udzielą im Anglicy.
Bliscy Moniki Suchockiej, Karoliny Glueck i Anny Brandt, które zginęły 7 lipca w atakach terrorystycznych, mogą polegać głównie na najbliższych oraz władzach lokalnych swych rodzinnych miejscowości. Na szczęście także Brytyjczycy szybko zajęli się organizowaniem finansowej pomocy.
Już w 48 godzin po atakach utworzyli specjalny fundusz mający pomóc rodzinom ofiar w odbudowaniu swego życia. Na konto funduszu wpłynęło ponad 5 mln euro. Ta kwota na pewno przyda się bliskim ofiar, które 7 lipca zginęły w zamachach. A jest za co płacić - w przypadku Polek np. za koszty sprowadzenia ich szczątków do kraju.
Nad Wisłą tymczasem nikt nie rzucił dotąd pomysłu utworzenia dla rodzin zabitych kobiet specjalnego funduszu. Czy ich potrzeby lepiej widać na Wyspach Brytyjskich?
Niech proszą konsula
Czy nasze władze podejmą decyzję o pomocy finansowej dla rodzin Polek ofiar zamachów w Londynie? - zapytaliśmy w Centrum Informacyjnym Rządu. - Generalnie taka inicjatywa powinna wyjść z Ministerstwa Spraw Zagranicznych. Na razie nie wiem, czy jakiekolwiek decyzje są podejmowane. Nie uczestniczę w rozmowach, które są prowadzone ad hoc, tym bardziej że premier przebywał kilka dni za granicą . Być może jakieś rozmowy były prowadzone indywidualnie między ministrami. Jednak skonkretyzowanych decyzji w tej sprawie nie ma - powiedziała INTERIA.PL Joanna Fiodorow z CIR.
Zapytaliśmy więc o plan pomocy dla rodzin ofiar w Ministerstwie Spraw Zagranicznych. Poinformowano nas, że bliscy zabitych Polek mogą liczyć na pomoc konsula i Ambasady Polskiej w Wielkiej Brytanii. - Jeśli chodzi o sprawy związane z pokryciem kosztów przewozu ciał ofiar i sprowadzeniem ich do Polski - jest to w gestii rodzin zabitych. Kwestie finansowe z tym związane może rozwiąże system ubezpieczeń . Być może rząd Wielkiej Brytanii przeznaczy jakieś środki na odszkodowania dla rodzin osób, które zginęły w zamachach. Natomiast na miejscu, w Londynie, rodziny ofiar mogą się zwracać o pomoc do naszego konsula. Odgórnych decyzji co do planów pomocy resort spraw zagranicznych nie podjął. Dużą rolę powinny odegrać organizacje pomocowe, a także lokalne władze miejscowości, z których pochodzą ofiary - powiedział nam Aleksander Chećko, rzecznik prasowy MSZ.
Wspierają miejscowi
Na szczęście niemal natychmiast pomoc zaoferowano rodzinom ofiar w ich rodzinnych miejscowościach.
- Chciałem złożyć wyrazy współczucia rodzinie i zapewnić, że pomogę sprowadzić zwłoki Anny Brandt do Wągrowca - powiedział burmistrz miasta, Stanisław Wilczyński, kiedy dowiedział się, że w Londynie potwierdzono śmierć kolejnej Polki, pochodzącej z tej miejscowości. - Zajmę się tą rodziną - zapewnił. Od razu napisał też do polskiego konsula w Londynie z prośbą o przekazanie bliskim kobiety, przebywającym na Wyspach Brytyjskich, jego deklarację udzielenia jak najdalej idącej pomocy.
Także Marek Kopel, prezydent Chorzowa, gdzie przed wyjazdem do Londynu mieszkała Karolina Glueck, skierował propozycję wszelkiej pomocy do jej rodziny. Jak nam powiedziano w biurze prasowym urzędu miasta, rodzina ofiary terrorystycznego ataku na razie na list prezydenta nie zareagowała.
Sąsiedzi i znajomi nie zapomnieli też o bliskich Moniki Suchockiej z Dąbrówki Malborskiej. - Przekazaliśmy im pieniądze, modlimy się też za Monikę i jej rodzinę - mówi Marlena Szprenglewska, miejscowy sołtys. - Wszyscy mieszkańcy przeżyli szok, gdy się dowiedzieli, że Monika nie żyje. Nikt nadal nie może w to uwierzyć.