Siemiątkowski pod ochroną
Były szef Agencji Wywiadu Zbigniew Siemiątkowski poinformował dzisiaj, że na jego wniosek minister spraw wewnętrznych i administracji zdecydował o przyznaniu mu ochrony BOR.
- Nie mam najmniejszej ochoty skończyć jak pan Papała - powiedział Siemiątkowski. Przypomniał, że kiedy "zginął generał Papała, to wszyscy się zastanawiali, gdzie było państwo,(...) gdzie byli ci wszyscy, którzy są odpowiedzialni za bezpieczeństwo ludzi".
Jak powiedział, będąc szefem Agencji Wywiadu, miał dostęp do "naprawdę ekskluzywnej wiedzy". W związku z tym "wielu ludzi nie może być szczęśliwych z tego, co ja mówię, zeznając przed komisją ds. PKN Orlen".
W ocenie Siemiątkowskiego, jego zeznania przed komisją nie pozwoliły opinii publicznej "zapomnieć, co robiłem w stosunku do tych osób, które miałyby się czuć zagrożone moją aktywnością jako szefa tych instytucji".
- Jest to sytuacja nienormalna, żebym się poruszał bez ochrony, kiedy w dalszym ciągu jestem w ogniu wydarzeń - uważa były szef AW.
Jak powiedział, ochrona, z racji pełnionej funkcji, przysługiwała mu tylko przez miesiąc. - Myślałem, że wszyscy ludzie o mnie zapomną. Okazało się, że nie, w związku z tym przez parę miesięcy będę jeszcze korzystał z ochrony - dodał.
Na pytanie, czy jakieś konkretne wydarzenie skłoniło go do wystąpienia o ochronę, odparł, że nic mu się "na szczęście nie przytrafiło".
- Nie sądzę, żeby pan Siemiątkowski był osobą szczególnie zagrożoną. Traktuję to wszystko jako coś co bardziej odzwierciedla jego osobowość niż też realne czy też bardziej potencjalne zagrożenia - skomentował całą sprawę poseł śledczy Konstanty Miodowicz (PO). - Siemiątkowski lubi teatr, on lubi spektakl, on lubi wejść i pozostawić za drzwiami dwóch goryli - dodaje.
INTERIA.PL/PAP