Samoobrona: "Inteligenci" i "wieśniacy"
Podział na "inteligentów" i "wieśniaków" w Samoobronie istniał od dawna. W ostatnich dniach dzięki seksaferze frakcja "inteligentów" dowodzona przez Janusza Maksymiuka zaczęła brać górę nad "wieśniakami" Krzysztofa Filipka - pisze "Dziennik".
, który odkąd zrezygnował z urządzania blokad na drogach, nie potrzebował już ludzi pokroju Krzysztofa Filipka. Dodatkowo w ostatnich dniach "inteligentom" pomogła seksafera.
.
Dziennik zwraca uwagę, że lider prowadzącej frakcji Janusz Maksymiuk jako jedyny z najwyższego kierownictwa partii uniknął zarzutów molestowania seksualnego i nie ucierpiał na seksaferze. Korzysta z tego, aby całkowicie przejąć władzę nad Samoobroną. Pomagają mu w tym m.in. przyboczny Andrzeja Leppera poseł Krzysztof Sikora, posłanka Sandra Lewandowska i wicemarszałek Sejmu Genowefa Wiśniowska. Ta ostatnia na tytuł "inteligenta" zasłużyła po zdobyciu kilka lat temu tytułu magistra parapsychologii w warszawskiej filii Instytutu Kultury i Ekonomii w Moskwie. Maksymiuk jest inżynierem, Lewandowska ukończyła studia ekonomiczne, Sikora też ma wyższe wykształcenie.
Przeciwnicy "inteligentów" to frakcja Krzysztofa Filipka. Należą do niej starzy działacze Samoobrony, w tym Renata Beger i Danuta Hojarska. Ich konkurenci wytykają im brak ogłady i braki w wykształceniu. Każda z tych osób ma wykształcenie średnie, ale obie panie matury zdały dopiero dwa lata temu - przypomina gazeta.
Socjolog prof. Edmund Wnuk-Lipiński uważa, że te PR-owskie zabiegi Samoobronie nic nie dadzą. A mogą nawet przynieść odwrotny skutek. "Siła tej partii tkwiła w tym, że ludzie utożsamiali się z takimi postaciami jak Hojarska czy Lepper. Po prostu nie czuli się od nich gorsi. Poza tym głównym problemem Samoobrony są normy moralne, które w niej panują, a nie to czy ktoś ma maturę" - uważa rozmówca "Dziennika".
INTERIA.PL/PAP