Samolot zahaczył o dach
Dwóch pilotów zginęło w wypadku małego samolotu, do którego doszło dziś po południu w Góraszce pod Warszawą. Maszyna najpierw zahaczyła o dach domu jednorodzinnego, a następnie uderzyła w ziemię.
Piloci wracali z lotu treningowego, za dwa dni mieli wziąć udział w pokazach w Mińsku Mazowieckim.
Do tragedii doszło ok. godz. 15.30. Samolot - TS8 Bies, zbliżając się do lotniska, zahaczył o dach jednorodzinnego domu i rozbił się w pobliżu budynku. Nikt z mieszkańców nie odniósł obrażeń. Uszkodzony został jedynie dach.
Jak poinformowała rzeczniczka Fundacji Polskie Orły Elżbieta Flasińska, obaj piloci pochodzili z Lublina. Podkreśliła też, że jeden z nich był jej kolegą. - Zbyszek był świetnym, doświadczonym pilotem i znakomitym mechanikiem - powiedziała.
Według Flasińskiej, samolot pochodził z lat 50-tych. - Wylatał swoje w aeroklubach, rok temu został wyremontowany, wykorzystywano go m.in. do lotów pokazowych - wyjaśniła.
Na miejscu tragedii trwają oględziny samolotu. Oprócz policji i straży pożarnej są tam też przedstawiciele Komisji Badań Wypadków Lotniczych. Na razie, nie wiadomo, co było przyczyną katastrofy.
Samoloty TS8 Bies były w latach 60-tych na wyposażeniu polskiego lotnictwa wojskowego.
INTERIA.PL/RMF/PAP