To pierwszy taki proces w Polsce, gdy przed sądem stają policyjni dowódcy, w tym były szef warszawskich antyterrorystów. B. wiceszefowi stołecznej policji Janowi P., byłej naczelnik wydziału do walki z terrorem kryminalnym komendy stołecznej Grażynie B. oraz byłemu dowódcy pododdziału antyterrorystów Jakubowi J. zarzucono nieumyślne spowodowanie zagrożenia dla życia i zdrowia policjantów, nieumyślne spowodowanie uszczerbku na zdrowiu oraz niedopełnienie obowiązków w trakcie przygotowania i prowadzenia akcji. Nie przyznają się oni do winy. Wszyscy odpowiadają z wolnej stopy. Grozi im do 8 lat więzienia. O prowadzenie procesu za zamkniętymi drzwiami wniósł prokurator. Sąd postanowił jednak prowadzić proces jawnie, utajniając tylko te fragmenty, które chronione są tajemnicą. Sąd rozpozna też wniosek obrony oskarżonego Jana P. o zwrot sprawy do uzupełnienia prokuraturze. Trwają formalności poprzedzające rozpoczęcie procesu. Sąd nie zgodził się na podawanie danych oskarżonych. Prokuratura wnosiła utajnienie całości procesu, powołując się na materię sprawy objętą w znacznej części tajemnicą, Pełnomocnicy oskarżycieli posiłkowych - członków rodzin policjantów, którzy ponieśli śmierć w akcji byli za tym, by proces utajnić tylko częściowo. Podobne stanowisko zajęli obrońcy oskarżonych; podzielił je sąd. W nocy z 5 na 6 marca 2003 r. policjanci chcieli zatrzymać w podwarszawskiej Magdalence Roberta Cieślaka i Igora Pikusa, zamieszanych w zabójstwo policjanta w podwarszawskich Parolach w 2002 roku. Bandyci byli dobrze przygotowani na atak policji: wokół budynku rozmieścili miny, które wybuchły w pobliżu policjantów. Po kilkugodzinnej wymianie ognia budynek częściowo spłonął, a gangsterzy zginęli. Od miny zginął też jeden policjant, inny zmarł w szpitalu. Reporter RMF odwiedził Magdalenkę ponad 2 lata po tych tragicznych wydarzeniach. Posłuchaj relacji Romana Osicy: