Jak poinformowano w referacie prasowym sądu okręgowego, nakaz powinien ok. godz. 14 trafić do aresztu na warszawskiej Białołęce. Jeśli dokumenty dotrą do aresztu przed godziną 15, były minister sportu jeszcze dziś wyjdzie na wolność. Sądowy nakaz zwolnienia ma dostarczyć kurier. Sąd Okręgowy w czwartek zdecydował, że Tomasz L. może opuścić areszt za kaucją w wysokości 80 tys. zł. Uwzględnił w ten sposób zażalenie jego obrońców na wcześniejszą decyzję sądu rejonowego. W połowie czerwca br. warszawski sąd rejonowy przedłużył areszt dla Tomasza L. do 17 września. Swoją decyzję uzasadniał wysokim prawdopodobieństwem popełnienia czynów zarzucanych oskarżonemu, obawą utrudniania przez niego śledztwa oraz surową karą (do 10 lat więzienia), która mu grozi. Zwracał też uwagę na to, że już 29 lipca ma zacząć się proces w całej sprawie. 14 lipca sąd rejonowy wystąpił jednak o przekazanie sprawy - ze względu na jej zawiłość i wagę - sądowi okręgowemu. To przesunięcie terminu rozpoczęcia procesu było też jednym z argumentów obrony, że nie ma już przesłanek do dalszego aresztu dla ich klienta. Przychylił się do tego sąd okręgowy. W czwartek w ustnym uzasadnieniu sędzia Katarzyna Wróblewska powiedziała, że w tym momencie nie można określić, kiedy rozpocznie się proces b. ministra sportu. - W tej sytuacji areszt nie może być antycypacją kary - dodała. Zaznaczyła także, że dalszy areszt dla b. ministra sportu nie będzie konieczny jeśli wobec oskarżonego będą zastosowane środki zapobiegawcze o "nieizolacyjnym charakterze". 11 czerwca Prokuratura Okręgowa w Warszawie wysłała do sądu akt oskarżenia wobec Tomasza L. i dwóch innych osób. Były minister jest oskarżony o uzależnienie wykonania czynności służbowych od otrzymania korzyści majątkowej, przekroczenie uprawnień, podżeganie do poświadczenia nieprawdy w dokumentach mających znaczenie prawne oraz oszustwo. Tomasz L. nie przyznaje się do winy. Według mediów b. minister sportu miał być zatrzymany jeszcze przed październikowymi wyborami w 2007 r., ale miała się temu przeciwstawić ówczesna szefowa warszawskiej prokuratury okręgowej Elżbieta Janicka, mówiąc podwładnym: "Jeśli dojdzie do zatrzymania Tomasza L., to was puknę". Ona sama zaprzecza, wszczęto jednak wobec niej wyjaśniające postępowanie dyscyplinarne. Sprawę bada sejmowa komisja śledcza ds. nacisków.