"Rzeczpospolita": Wrak Tu-154M jednak potrzebny
Biegli odmawiają wydania kluczowych opinii, jeśli Rosjanie nie oddadzą szczątków tupolewa - informuje "Rzeczpospolita".
"Śledztwo smoleńskie znalazło się w ślepej uliczce. Po czterech latach dochodzenia prokuratura nie jest w stanie oszacować, kiedy je zakończy. To dlatego, że pracujący dla prokuratury biegli nie chcą wydać swych opinii bez pełnego dostępu do oryginalnych dowodów, a zatem do szczątków tupolewa oraz zapisów parametrów lotu zarejestrowanych w czarnych skrzynkach. A bez dokumentów od biegłych śledztwa nie da się zakończyć" - czytamy w "Rzeczpospolitej".
Gazeta przypomina, że do tej pory prokurator generalny Andrzej Seremet przekonywał, iż bez wraku i oryginałów czarnych skrzynek da się zakończyć śledztwo.
Według informacji "Rz" kłopoty prowadzącej śledztwo prokuratury wojskowej zaczęły się wraz z powołaniem zespołu biegłych.
To ich opinia miała się stać podstawą do decyzji o dalszych losach dochodzenia - jego zakończenie (jeśli biegli uznaliby katastrofę za zwyczajny wypadek i obarczyli winą pilotów) albo postawieniu przed sądem odpowiedzialnych za przyczynienie się do katastrofy.
Jak dowiedziała się "Rzeczpospolita", przy przygotowywaniu opinii doszło do niesnasek między biegłymi a prokuraturą. Biegli nie chcą przygotować kompleksowej opinii do czasu, aż będą mieli swobodny dostęp do wraku tupolewa oraz oryginałów rejestratorów lotu, czyli tzw. czarnych skrzynek. W tej chwili owe kluczowe dowody znajdują się w posiadaniu Rosjan, którzy nie palą się do ich zwrotu.