"Rzeczpospolita": Inwazja chorób wenerycznych
Szybko przybywa przypadków kiły. Minęły już czasy, gdy można było mówić, że ta choroba nie jest w Polsce problemem - uważają lekarze, z którymi rozmawiała "Rzeczpospolita".
Według danych Państwowego Zakładu Higieny w 2011 r. w Polsce odnotowano 655, a w 2012 r. 677 przypadków kiły, w tym wrodzonej, wczesnej, późnej i nieokreślonej - mówi "Rz" Jan Bondar, rzecznik Głównego Inspektoratu Sanitarnego. "Przypuszczamy jednak, że jest ich dużo więcej" - dodaje.
Lekarze ostrzegają, że statystyki nie ujawniają skali zakażeń kiłą.
"Statystyki unijne mówią, że na choroby przenoszone drogą płciową cierpi co trzecia osoba od 15. do 24. roku życia, a Polska jest przecież częścią Europy. Niemożliwe, by zapadalność na kiłę na 100 tys. mieszkańców była u nas mniejsza niż w Niemczech czy Anglii, jakby wskazywały statystyki. Ludzie leczą się prywatnie, wymuszając na lekarzach dyskrecję" - uważa profesor Andrzej Kaszuba, ordynator oddziału i krajowy konsultant ds. dermatologii i wenerologii.
Prof. Kaszuba przyznaje, że kiła bywa trudna do zdiagnozowania nie tylko dlatego, że wielu lekarzy nigdy nie miało z nią do czynienia. "Może przez długi czas przebiegać bezobjawowo, a w związku z różnorodnością praktyk seksualnych zmiany mogą pojawiać się w gardle. Kiła nazywana jest też "małpą wszystkich chorób", bo małpuje objawy innych schorzeń. Znam przypadek, gdy pacjentce wycięto sutek, bo zmianę kiłową uznano za nowotwór. A wystarczyła kuracja penicyliną, która nadal najskuteczniej radzi sobie z krętkiem bladym" - mówi "Rzeczpospolitej" Kaszuba.
Lekarzy najbardziej niepokoją przypadki kiły wrodzonej, którą dziecko zaraża się w życiu płodowym od chorej matki. Według statystyk Państwowego Zakładu Higieny w 2012 r. w Polsce urodziło się 32 dzieci z syfilisem, ponad dwa razy więcej niż rok wcześniej (14 noworodków).