Rywin apeluje, sąd ostrzega
Sąd apelacyjny uprzedził dziś strony w procesie Lwa Rywina, że może nastąpić zmiana kwalifikacji prawnej jego czynu na udzielenie pomocy w popełnieniu przestępstwa płatnej protekcji innej osobie lub osobom.
Sąd nie sprecyzował, o jakie osoby może chodzić - niewykluczone, że dotyczyłoby to tzw. grupy trzymającej władzę, na którą w rozmowie z Adamem Michnikiem miałby się powoływać Rywin.
Dziś warszawski sąd apelacyjny przystąpił do rozpatrywania odwołań prokuratury i obrony od wyroku dwóch i pół roku więzienia i stu tysięcy złotych grzywny, jaki znany producent filmowy dostał za usiłowanie oszustwa.
W związku z możliwością zmiany kwalifikacji czynu sąd zdecydował, że rozpoznanie apelacji odbędzie się 8 grudnia. Przez ten czas prokuratura i obrońcy mają przygotować swoje wystąpienia w nowej sytuacji, jaka zaistniała we wtorek przed sądem apelacyjnym.
Przypomnijmy, że prokuratura oskarżała Rywina o płatną protekcję, a sąd I instancji skazał go za usiłowanie oszustwa.
Rywin bez zmian utrzymuje, że nic złego nie zrobił:
"Afera Rywina" wybuchła po tym, jak 27 grudnia 2002 r. "Gazeta Wyborcza" napisała, że Rywin domagał się w lipcu 2002 r. 17,5 mln dolarów od wydawcy tego dziennika - Agory SA. W zamian miał oferować przeprowadzenie korzystnych dla spółki zmian w projekcie nowelizacji ustawy o rtv. W nagraniu rozmowy z Rywinem, jakiego potajemnie dokonał naczelny "GW" Adam Michnik, filmowiec mówił, że występuje w roli pośrednika, w imieniu "grupy ludzi, która trzyma w ręku władzę". Pieniądze "miały być spożytkowane m.in. na potrzeby SLD"; "GW" miała zaprzestać "krytykowania premiera", a Rywin miał objąć szefostwo Polsatu. Były premier Leszek Miller oświadczył, że nie zlecał nigdy Rywinowi pośrednictwa w jakiejkolwiek sprawie.
Prokuratura oskarżyła Rywina o płatną protekcję, czyli powoływanie się na wpływy u władz w zamian za łapówkę. Akt oskarżenia wysłano do sądu w czerwcu 2003 r. Rywin był jedyną osobą oskarżoną w całej sprawie. 26 kwietnia Sąd Okręgowy w Warszawie skazał go jednak za inne przestępstwo - usiłowanie oszustwa.
Ofiara prowokacji Agory
Rywin przyjął decyzję sądu to kręcąc głową, to uśmiechając się. Do końca przekonywał sąd, że padł ofiarą prowokacji Agory. Wtórowali mu jego adwokaci: czarnym charakterem w aferze miała być - według nich - szefowa Agory Wanda Rapaczyńska, która wykorzystała zaufanie Rywina i wciągnęła go do swojej cynicznej gry. W te wyjaśnienia sąd też nie uwierzył. Podkreślił, że taśma z nagraniem korupcyjnej propozycji jest autentyczna, a oceny biegłych są kompetentne i rzetelne.
Według sądu, wyjaśnienia Rywina pozostają w "zasadniczej sprzeczności" z treścią nagrania jego rozmowy z redaktorem naczelnym "Gazety Wyborczej" Adamem Michnikiem. Sąd uznał, że nie dokonano żadnych manipulacji na tym nagraniu - jak utrzymywała obrona - a jego autentyczność nie budzi najmniejszych wątpliwości. "Szkodliwość społeczna czynu Lwa Rywina była olbrzymia; skutkiem afery Rywina było przyczynienie się do upadku rządu Leszka Millera" - uznali sędziowie uzasadniając wyrok.
"Przegrałem bitwę, co nie oznacza, że przegrałem wojnę. Jeszcze są w tym kraju, pomimo wielkich nacisków, możliwości walczenia o sprawiedliwość" - powiedział wtedy Lew Rywin.
Płatna protekcja, oszustwo czy...
Wyrok I instancji zapadł niejednogłośnie - przewodniczący kompletu sędziowskiego Marek Celej złożył zdanie odrębne, nie zgadzając się z kwalifikacją czynu i wymiarem kary. Właśnie wokół kwalifikacji prawnej koncentrują się apelacje prokuratury i obrony. Mimo, że obie strony procesu stawiają jednobrzmiący wniosek - o uchylenie wyroku SO, to dążą do innego efektu. W ewentualnym ponownym procesie, oskarżyciele chcą uznania winy Rywina za płatną protekcję, a obrońcy będą walczyć o uniewinnienie.
Prokuratura w swojej apelacji zaskarżyła zarówno wysokość kary, jak i przyjętą kwalifikację.
"Prokuratura nie podziela stanowiska sądu, że czyn oskarżonego wyczerpuje znamiona usiłowania oszustwa. Nie godzi się też z wysokością orzeczonej kary, ponieważ waga sprawy i wysoki stopień społecznej szkodliwości czynu przemawiają za wymierzeniem surowszej kary" - informowali przedstawiciele prokuratury po skierowaniu apelacji.
W mowie oskarżycielskiej w kwietniu przed sądem okręgowym prokurator Katarzyna Kwiatkowska żądała kary 3 lat więzienia i 250 tys zł grzywny za płatną protekcję.
- Wierzymy, że sąd uwzględni apelację obrony - powiedział jeden z adwokatów Rywina, mec. Marek Małecki. Uważa on, że sprawa ze względów proceduralnych powinna wrócić do sądu okręgowego, by zostało uzupełnione postępowanie dowodowe. Obrona zarzuca też I instancji "przekroczenie granic oskarżenia", czyli skazanie Rywina za czyn, jakiego mu nie zarzucono. Sąd może zmieniać kwalifikację czynu, ale tylko w ramach opisanych w poszczególnych rozdziałach kodeksu typów przestępstw. Rywin był oskarżony o płatną protekcję, czyli jedno z tzw. przestępstw przeciwko działalności instytucji publicznych, a sąd skazał go za oszustwo, czyli przestępstwo przeciwko mieniu - wyjaśnił mec. Małecki.
Adwokat Rywina liczy też na to, że Sąd Apelacyjny zwróci uwagę na niedawne opracowania publicystów prawnych, jakie ukazały się w prasie fachowej i potwierdzają tezy obrony Rywina.
Od wydania wyroku Rywin pozostaje na wolności - prokuratura nie wnosiła o aresztowanie go. Trafi do więzienia, jeśli wyrok utrzyma Sąd Apelacyjny. W czerwcu sąd okręgowy uznał też, że po orzeczeniu wyroku "nie zachodzi już obawa, że Rywin będzie unikał wymiaru sprawiedliwości". W miejsce zakazu opuszczania kraju sąd podwyższył z 500 tys. do miliona zł kwotę poręczenia majątkowego na hipotece nieruchomości Rywina. Uznał to "za wystarczające dla prawidłowego toku postępowania".
Ofiara grupy trzymającej władzę
Aferą Rywina zajmowała się też sejmowa komisja śledcza - od stycznia 2003 do kwietnia 2004 r. W efekcie jej prac Sejm przyjął wniosek mniejszości do sprawozdania komisji badającej aferę Rywina autorstwa Zbigniewa Ziobry. Niejasności zapisów dotyczących sposobu przyjmowania sprawozdania komisji śledczej spowodowały jednak, że do dziś ani wśród posłów, ani wśród ekspertów nie ma zgodności, czy ostatecznie sprawozdanie z prac nad tzw. aferą Rywina zostało przyjęte.
Raport Ziobry zawiera konkluzję, że Rywina do Agory wysłała grupa, w skład której wchodził były premier Leszek Miller, była wiceminister kultury Aleksandra Jakubowska, były szef gabinetu politycznego Millera Lech Nikolski, były prezes TVP Robert Kwiatkowski i sekretarz KRRiT Włodzimierz Czarzasty. Sąd nie znalazł dowodów na to, by Rywin współdziałał z kimkolwiek.
Konkurencyjnym raportem był ten napisany przez posłankę SLD, Anity Błochowiak. Zawiera on tezę, iż Lew Rywin działał sam, nie był niczyim posłańcem, ale twórcą i wykonawcą swojego planu. Sprawozdanie Ziobry uwzględnia natomiast istnienie grupy trzymającej władzę, do której zaliczył on Leszka Millera, Lecha Nikolskiego, Aleksandrę Jakubowską, Roberta Kwiatkowskiego i Włodzimierza Czarzastego.
Zdaniem Ziobry, w związku z aferą Rywina, prezydent Aleksander Kwaśniewski, były premier Leszek Miller i były minister sprawiedliwości Grzegorz Kurczuk powinni stanąć przed Trybunałem Stanu, za to, że mimo wiedzy o korupcyjnej propozycji Rywina nie zawiadomili organów ścigania o przestępstwie. Natomiast Miller, Jakubowska, Czarzasty, Kwiatkowski i Nikolski powinni według tego raportu stanąć przed sądem powszechnym z zarzutem łamania prawa w pracach nad nowelizacją ustawy o radiofonii i telewizji.