Ruszyła wyborcza karuzela stanowisk

Na pierwszy ogień idą instytucje centralne. Najwyższa Izba Kontroli to jeden z ulubionych urzędów Prawa i Sprawiedliwości. W latach 90. jej prezesem był obecny prezydent Lech Kaczyński. NIK stał się kuźnią kadr w rządzie PiS. Ale niektórzy urzędnicy do Izby chcą wrócić. Dwa tygodnie temu nowym wiceprezesem Izby został Marek Zająkała. Wobec zbliżających się wyborów stanowisko wiceministra obrony narodowej zamienił na posadę w NIK. Tam zmiany powyborcze ministra nie dotkną, bo na odwołanie urzędników rząd nie ma wpływu. Zająkała już pracował w NIK. Był szefem Departamentu Obrony Narodowej.

Zanim Zająkałę powołano, w Izbie pracował tylko jeden wiceprezes, choć jest to sprzeczne z ustawą o NIK, która mówi, że ma ich być od dwóch do czterech. Teraz do obsadzenia zostały jeszcze dwa stanowiska.

-Przed wyborami złożę wniosek o powołanie nowego wiceprezesa - mówi "Rz" Jacek Jezierski, od niedawna prezes NIK.

Nieoficjalnie wiadomo, że wakaty chciał obsadzić jeszcze poprzedni prezes Mirosław Sekuła. Ale na jego kandydatury nie zgodził się marszałek Sejmu. To on mianuje wiceprezesów. Niewykluczone, że po wyborach nowy marszałek Sejmu niezwiązany z PiS zachowałby się podobnie. Prezes Jacek Jezierski, uchodzący za bliskiego współpracownika Lecha Kaczyńskiego, zapewnia jednak, że chce awansować osobę z wewnątrz Izby. Wśród nazwisk nieoficjalnie wymienia się Bogdana Skwarkę, dyrektora generalnego NIK, i Wojciecha Jadackiego z departamentu prezydialnego.