Rolnik oskarżony o kłusownictwo, bo walczył z lisami
Zastawił pułapkę na lisy, bo zagryzały mu zwierzęta. Nie wiedział, że musi mieć pozwolenie na jej stosowanie i w konsekwencji został oskarżony o kłusownictwo. Sąd warunkowo umorzył sprawę, ale rolnik pozostał z problemem. Za szkody jakie wyrządzają lisy nie przysługuje odszkodowanie.
Wiesław Rzeszut, rolnik ze wsi Haliczany na Lubelszczyźnie prowadzi gospodarstwo rolne od przeszło 35 lat. Jest to jedyne źródło dochodu jego rodziny. Hoduje między innymi drób. Ptactwo przebywa w ciągu dnia na wolnym wybiegu, na noc jest zamykane. Jednak mimo wszystko jest ono łatwym celem dla drapieżników.
- Pieniądze w gospodarstwie są różne. Bywało, że czasami się sprzedało parę sztuk drobiu, żeby dzieciom obiady w szkole opłacić. Utrzymuję perlice, kury, kaczki, gęsi. Którejś nocy do środka dostał się lis. Z pięćdziesięciu sztuk zostało niecałe dwadzieścia – opowiada 55-letni Wiesław Rzeszut.
- Lisy sobie grasują, dwanaście kur i sześć kaczek w jedną noc straciłem. Podkopał się do kurnika, wybrał, podusił i zostawił na kupie. Nie ma żadnych odszkodowań – mówi inny rolnik Zdzisław Mazurek, znajomy pana Wiesława.
Jak tłumaczy Maciej Stępnowski, okręgowy rzecznik dyscyplinarny Polskiego Związku Łowieckiego w Chełmie, ustawa nie przewiduje odszkodowań za szkody wyrządzone przez drapieżniki. - Za wilki, które wyrządzą szkodę w stadzie owiec, bydła, czy koni, tak. Natomiast te małe drapieżniki nie są objęte takimi przepisami – informuje.
Bezradny wobec przepisów Rolnik czuł się bezradny wobec przepisów. Żeby ratować swój dobytek, ustawił na podwórku pułapkę m.in. na lisy.
- Ja sobie zrobiłem sam, na wzór żywołapek, które można kupić na rynku. Są one w obiegu, dostępne w sklepach, przez internet – tłumaczy Wiesław Rzeszut.
Polsatnews.pl