Rejestrowane życie na kocią łapę
Każda para, która razem zamieszka, powinna się zarejestrować. A gdy zdecyduje się na rozstanie - wyrejestrować i umotywować przyczyny rozstania.
"Gazeta Wyborcza" donosi o nowym pomyśle rzecznika praw dziecka Ewy Sowińskiej.
Sowińska, od wiosny rzecznik praw dziecka, swoje pomysły przedstawiła na piśmie minister pracy i polityki społecznej Annie Kalacie. Aby zapobiec okrucieństwu dorosłych wobec dzieci, chce karać "środowiska sąsiedzkie" za obojętność wobec krzywdzonych dzieci. Proponuje karanie i leczenie odwykowe sprawców przemocy wobec dzieci, likwidację melin oraz przymusową rejestrację "każdego związku skutkującego wspólnym zamieszkaniem czy wspólnym prowadzeniem gospodarstwa domowego". Wyrejestrowanie takiego związku też wymagałoby stawienia się przed urzędnikiem. "To właśnie wolne związki krótkotrwałe, bez żadnych zobowiązań są następstwem uzależnień, kontynuacją, a czasem także przyczyną przemocy, anarchii, demoralizacji, a nade wszystko tragedii najmłodszych" - pisze rzecznik.
"GW" przypomina, że Sowińska to lekarka z długoletnim stażem, absolwentka dwóch semestrów Akademii Etyczno-Wychowawczej. Była posłanką LPR.
Wiceminister pracy Joanna Kluzik-Rostkowska o piśmie rzecznika dowiaduje się od gazety. Jest zdziwiona. Dostrzega problem dzieci z rodzin alkoholicznych. Mówi, że ministerstwo pracy razem z ministerstwem sprawiedliwości próbuje sprawdzić jak reagują prokuratorzy, sądy, policja, ośrodki pomocy społecznej na przypadki krzywdy dzieci w takich rodzinach.
- Potrzebna jest praca u podstaw, pomoc rodzinie - mówi Kluzik-Rostkowska. Ale nie tak jak proponuje rzecznik - dodaje. - Nie bardzo sobie wyobrażam, jak zmusić ludzi do rejestracji związków. Świat nie jest taki prosty, aby zarejestrowanie związku pomagało stworzyć lepszą rodzinę - mówi "GW" wiceminister.
Zapytany przez gazetę, co sądzi na temat listu rzecznika, dr Wiesław Baryła, psycholog moralności z Uniwersytetu Gdańskiego, powiedział: "Cel szczytny i utopijny. Szczęśliwe dzieci, szczęśliwe, pełne rodziny. Jestem skłonny lubić taki świat, ale nie da się go uzyskać tak absurdalnymi metodami. To tak jakby tłuc Wisłę kijem i liczyć, że w ten sposób zacznie ona płynąć do Krakowa".
RMF/PAP