Ratowanie nie opłaca się. SOR-y są zamykane
Nowoczesne oddziały ratunkowe zamieniły się w całodobowe poradnie i przynoszą straty tak duże, że już co dziesiąty został zamknięty - informuje "Gazeta Wyborcza".
Kilka tygodni temu Najwyższa Izba Kontroli ogłosiła raport z którego wynika, że szpitalne oddziały ratunkowe (SOR) zamiast ratować, zamieniają się w poradnie. Zależnie od oddziału (NIK skontrolowała ich pięć) od 30 do 80 proc. pacjentów wcale nie potrzebowało pomocy w szpitalu.
Przeciążone SOR przynoszą w większości straty, więc ich ubywa. W 2010 r. było ich w całym kraju 230, teraz jest o 20 mniej.
Nowoczesne szpitalne oddziały ratunkowe miały być dumą polskich szpitali - pisze "Gazeta Wyborcza". Powstały po to, by szybko pomagać osobom w stanie zagrożenia zdrowia i życia. Pracujący na nich lekarze mają dokonywać selekcji pacjentów i zajmować się w pierwszej kolejności najpoważniejszymi przypadkami. Po wstępnych badaniach muszą zaś błyskawicznie podjąć decyzję o lekach, zabiegach czy przetransportowaniu chorego do specjalistycznego ośrodka.
Problem w tym, że na oddziały ratunkowe zgłasza się wielu pacjentów, którzy powinni trafić do zwykłej poradni. Również pogotowie często błędnie przewozi pacjentów na SOR-y.
PAP/RMF