Przełom w śledztwie w sprawie corhydronu
W wycofanej z rynku partii corhydronu znaleziono już 25 fiolek ze zwiotczającą mięśnie scoliną. - To był albo błąd, albo działanie szaleńca - powiedzieli "Gazecie Wyborczej" śledczy.
- Badania partii 010705 przeciwalergicznego corhydronu 250 zostały zakończone - w 25 ampułkach zamiast tego leku była scolina, preparat zwiotczający mięśnie - poinformował wiceprokurator generalny Jerzy Engelking.
Jego zdaniem, na obecnym etapie śledztwa toczącego się "w sprawie" prokuratorzy biorą pod uwagę zarówno hipotezę przypadkowej zamiany ampułek, jak i "działania nieodpowiedzialnego". - Hipoteza, że coś się usypało i wpadło do kosza z innymi ampułkami jest prawdopodobna, ale im więcej takich przypadków, tym mniej jest to de facto możliwe - dodał Engelking.
Odkrycie kolejnych kilkudziesięciu pomylonych ampułek oznacza przełom w śledztwie. Wskazuje na złamanie procedur w Jelfie. Wszystkie ampułki wyprodukowano, zanim skarb państwa sprzedał swoje udziały w zakładzie litewskiemu Sanitasowi.
- To zapewne nie była przypadkowa zamiana fiolek, bo za dużo tu przypadków, sądzi Engelking. Prokurator wyklucza, że to konkurencja lek podrobiła i pod marką Jelfy wprowadziła do obrotu - wszystkie etykiety są oryginalne. Mało prawdopodobna jest też hipoteza zanieczyszczenia linii produkcyjnej - leki nie są ze sobą przemieszane: w 25 fiolkach corhydronu jest 100-procentowa scolina.
Zamiana fiolek, to albo był błąd, albo działanie szaleńca. W najbliższych dniach do pomocy trzem prokuratorom i informatykowi (nadzoruje automat do bezinwazyjnego badania leków) powołana ma być policyjna grupa dochodzeniowo-śledcza.
Czy ktoś po podaniu scoliny zamiast corhydronu umarł? - Nie możemy podać ani jednego pewnego przypadku zgonu po zażyciu corhydronu, czekamy na opinie biegłych - mówi Engelking.
INTERIA.PL/PAP