Przed Sądem Okręgowym w Poznaniu rozpoczął się w czwartek proces 22-letniej Anity W. z Chodzieży, oskarżonej o zabójstwo swojego 2-letniego syna Marcela. Kobiecie i jej partnerowi prokuratura zarzuciła także znęcanie się nad dzieckiem ze szczególnym okrucieństwem. Do zdarzenia doszło w marcu zeszłego roku w Chodzieży. Ratownicy pogotowia ratunkowego powiadomili policję o martwym dwulatku znalezionym w jednym z mieszkań. Dziecko było niedożywione, brudne, umazane kałem. W mieszkaniu byli 21-letnia wówczas matka chłopca i jej o rok starszy partner. Według śledczych, 21-letnia Anita W. udusiła swoje dziecko kołdrą. Oprócz zabójstwa syna, kobieta odpowiada, razem ze swoim partnerem Martinem K., za znęcanie się nad dzieckiem ze szczególnym okrucieństwem, narażeniem go na niebezpieczeństwo utraty życia albo ciężkiego uszczerbku na zdrowiu. "Przepraszam, nie chciałam" - Przepraszam, nie chciałam - powiedziała Anita W. do swojego partnera po tym, gdy udusiła własnego syna. - Przyciskając jego twarz rękoma położonymi na kołdrze do poduszki, co uniemożliwiało mu oddychanie - mówiła na rozprawie Magdalena Kopras Prokurator Okręgowa w Poznaniu. W czwartek aresztowani partnerzy znowu siedzieli obok siebie, ona z zarzutem zabójstwa, on znęcenia psychicznego i fizycznego nad dwuletnim Marcelem. Na czwartkową rozprawę oskarżeni zostali doprowadzeni z aresztu. Matka "dopuszczała do spożywania przez niego karmy dla gryzoni oraz niedopałków" - można było usłyszeć w relacji oskarżycieli. Bezbronnego chłopca bito, rzucano do łóżka. To relacja opiekunki, która kilka razy opiekowała się chłopcem i zauważyła obrażenia: "Uzyskałam odpowiedź, że dziecko po prostu było na wysokościach i sobie skoczyło". Marcel miał aportować papierosy, nie przewijano go godzinami. Świadek opowiadał, jak chłopczyk przewrócił o próg. - Anita zamiast wziąć go na ręce i przytulić, poszła do lodówki po czekoladę i dała mu, żeby po prostu nie płakał - mówił świadek. Innym razem chłopczyk miał być zostawiony w łóżeczku turystycznym z królikiem, który go gonił i próbował ugryźć. Opiekunka dodała, że dom pary był zaniedbany, a chłopczyk nie miał praktycznie żadnych zabawek. Anicie W. grozi dożywocie, jej partnerowi 10 lat więzienia. Oboje w dzieciństwie byli ofiarami domowej przemocy. Matka chłopczyka przyznała się w czwartek na sali sądowej do zabójstwa. - Nie wiem, jak to się stało, że jednak mu krzywdę zrobiłam, ciężko mi to wyjaśnić - mówiła. Zaprzeczyła jednak, że znęcała się nad synkiem. Opisała znęcanie i bezczynność. Nie żyje Bezczynność instytucji w sprawie katowanego i upokarzanego dwuletniego chłopczyka z Chodzieży opisała Anna Karbowniczak, dziennikarka portalu chodziez.naszemiasto.pl i "Głosu Wielkopolskiego". Reporterka dostała anonim z pogróżkami. - W tym anonimie znalazło się zdanie, że ma zostawić te dwie instytucje - powiedział Łukasz Cieśla z "Głosu Wielkopolskiego". Dzień później - we wrześniu ubiegłego roku - dziennikarka zginęła potrącona przez auto. Kobietę, która jechała na rowerze na trasie miedzy Chodzieżą a Wągrowcem we wsi Brzekiniec potrącił dostawczy samochód. Kierowca zbiegł. W kwietniu zeszłego roku Prokuratura Krajowa przekazała, że w toku wyjaśniania okoliczności sprawy okazało się, iż zarówno policja, jak i chodzieska prokuratura od wielu miesięcy dysponowały informacjami o przemocy stosowanej wobec dziecka. W prokuraturze, której przekazano sprawę, nie wszczęto śledztwa i nie zlecono policjantom żadnych działań. Prokurator generalny po dokonaniu analizy sprawy podjął wówczas decyzję o odwołaniu prokuratora rejonowego w Chodzieży oraz asesora prowadzącego sprawę znęcania się nad chłopcem. Z kolei szef wielkopolskiej policji odwołał ze stanowiska komendanta powiatowego policji w Chodzieży. W sprawie wypadku i bezczynności w sprawie znęcania się nad dzieckiem śledztwa prokuratorskie trwają. Czytaj więcej na polsatnews.pl