Problem uczuciowy
Żadne inne uczucia nie są w polskim prawie tak dobrze chronione jak religijne, choć definicja tego pojęcia tak naprawdę nie istnieje.
Praktyka pokazuje, że bluźnierstwo da się wytropić wszędzie: od polityki, poprzez sztukę, reklamę, aż po wiejski festyn. Obrazić uczucia religijne można, jak się ostatnio dowiedzieli dziennikarze publicznego radia Bis, nieodpowiednio nazywając święto obchodzone powszechnie przez wierzących i niewierzących 1 listopada. Zapowiedziano im nawet początkowo, że za Święto Zmarłych będą im lecieć po pensji (1 tys. zł), ma być Wszystkich Świętych.
To chyba nie jest rekord groteski w tej dziedzinie - padł on prawdopodobnie w lipcu tego roku. Zbigniew Batko, zastępca dyrektora Zespołu Szkół Rolniczych w Łodzieży, został wezwany na poważną rozmowę do starosty, ponieważ podczas festynu wziął udział w konkurencji rzutu beretem. Rzucił znakomicie - 18 m, ale beret był moherowy. Obraził religijnie radnych PiS z pobliskiego Miastka tak dotkliwie, że domagali się jego dymisji. Dołączyli czytelnicy "Naszego Dziennika". A co by było, pytała gazeta, gdyby tak rzucać sobie jarmułką? Batko najpierw się szczerze uśmiał. Potem zdziwił. Potem przestraszył. - Była piękna pogoda, rzucałem z przyjemnością - wspomina dzisiaj. - Nie miało to żadnych podtekstów. Czy jeśli ludzie nad wodą bawią się w tak zwane puszczanie kaczek, to też kogoś obrażają?
Polityka