- 3 sierpnia pomiędzy godziną 12 a 13 spotkałem powoda (Aleksandra Kwaśniewskiego - przyp. PAP) w Juracie, w hotelu "Bryza". Rozmawialiśmy ok. 10 minut - zeznał Klimaszewski, były ambasador Polski w Kongu. Według pełnomocników Kwaśniewskiego, 3 sierpnia Kwaśniewski miał lecieć do Irlandii. Klimaszewski dodał, że dokładnie pamięta tamten dzień, bo miał w kalendarzu zapisane spotkanie biznesowe z grupą Niemców. Powiedział, że gdy siedział na tarasie w hotelu, Kwaśniewski zawołał go, a on zszedł na dół razem z Niemcami. - Pytałem powoda, co tu robi, on powiedział, że przyjechał rowerem z Cetniewa. Faktycznie miał rower - zeznał Klimaszewski. Pytany przez sąd, dlaczego zgodził się zeznawać dopiero, gdy proces się kończy, świadek odpowiedział, że nie śledził go uważnie. - Dowiedziałem się, że ma być zamknięte postępowanie dowodowe. Szczerze mówiąc, byłem zainteresowany tym, jak dalece strona powodowa może zagmatwać sprawę, która była dla mnie oczywista - oświadczył Klimaszewski. Dodał, że Kwaśniewskiego "na gruncie towarzyskim" zna kilkanaście lat, ale od kilku lat nie utrzymuje z nim kontaktów, "bo nie było okazji".