Pogoda
Warszawa

Zmień miejscowość

Zlokalizuj mnie

Popularne miejscowości

  • Białystok, Lubelskie
  • Bielsko-Biała, Śląskie
  • Bydgoszcz, Kujawsko-Pomorskie
  • Gdańsk, Pomorskie
  • Gorzów Wlk., Lubuskie
  • Katowice, Śląskie
  • Kielce, Świętokrzyskie
  • Kraków, Małopolskie
  • Lublin, Lubelskie
  • Łódź, Łódzkie
  • Olsztyn, Warmińsko-Mazurskie
  • Opole, Opolskie
  • Poznań, Wielkopolskie
  • Rzeszów, Podkarpackie
  • Szczecin, Zachodnio-Pomorskie
  • Toruń, Kujawsko-Pomorskie
  • Warszawa, Mazowieckie
  • Wrocław, Dolnośląskie
  • Zakopane, Małopolskie
  • Zielona Góra, Lubuskie

"Premier nawołuje do łamania prawa"

Jako "nawoływanie do łamania prawa" I prezes Sądu Najwyższego Lech Gardocki określił czwartkowe słowa premiera Jarosława Kaczyńskiego, że w sprawach poniemieckiej własności sądy powinny kierować się polską racją stanu i interesem narodowym.

Rzecznik rządu podkreśla, że premier w żadnym wypadku nie wzywa i nie wzywał do łamania prawa.

- Wynik sporu sądowego nie może zależeć od narodowości lub obywatelstwa stron procesu - napisał I prezes SN w oświadczeniu przekazanym w piątek.

- Sędziowie, w tym sędziowie Sądu Najwyższego, nie kwestionują prawa obywateli i organów państwowych do krytyki orzeczeń sądowych. Nie może ona jednak polegać na wzywaniu do kierowania się przy orzekaniu, zamiast obowiązujących prawem - racją stanu i interesem narodowym. Taki apel jest bowiem nawoływaniem do łamania prawa - głosi oświadczenie Gardockiego.

w żadnym wypadku nie wzywa i nie wzywał do łamania prawa.

- Premier wskazywał jedynie na przypadki, kiedy decyzję sądu korzystną z punktu widzenia obywateli i państwa uchylał Sąd Najwyższy - podkreślił Dziedziczak.

Premier mówił w czwartek we wsi Narty (Warmińsko-mazurskie), że musimy przeciwstawić się destabilizacji polskiej własności na ziemiach północnych i zachodnich.

- Musi być zupełnie jasne, że obowiązkiem sądów (...) jest działanie zgodnie z polską racją stanu, z polskim interesem narodowym. Wydaje mi się to oczywiste i chciałem wystosować apel do wszystkich sędziów, szczególnie do Sądu Najwyższego, by się tego rodzaju względami kierowali - podkreślił premier.

Już pewien czas temu Gardocki wyjaśniał na łamach "Rzeczpospolitej" najgłośniejszą sprawę odzyskania tzw. poniemieckiej nieruchomości w Nartach - co potwierdził SN. Przed II wojną światową była ona własnością ojca Agnes Trawny. Należał on do ludności Prus Wschodnich, uważającej się za Polaków i opierających się germanizacji, których po wojnie nazywano autochtonami, a potocznie - Mazurami.

Gardocki podkreślał, że po wojnie ci, którzy czuli się Polakami, uzyskiwali stwierdzenie narodowości polskiej, nabywali obywatelstwo polskie i w rezultacie zachowywali własność nieruchomości należących do nich przed 1945 r. Tak właśnie było z ojcem pani Trawny, który mieszkał w Polsce do śmierci w 1954 r., a nieruchomość odziedziczyła po nim żona i dzieci.

Gardocki przypominał, że gdy pojawiła się możliwość wyjazdu do RFN w ramach tzw. łączenia rodzin, wielu autochtonów wyjechało, rezygnując z polskiego obywatelstwa. Wyjeżdżając, tracili oni własność nieruchomości, uprzednio zachowaną wskutek uzyskania polskiego obywatelstwa - ale dotyczyło to jednak tylko tych, którzy spełniali łącznie trzy warunki: byli właścicielami nieruchomości 1 stycznia 1945 r.; uzyskali stwierdzenie narodowości polskiej i obywatelstwo polskie oraz utracili następnie to obywatelstwo w związku z wyjazdem z Polski.

- Gdyby więc z Polski wyjechał pan Trawny - utraciłby sporną nieruchomość na rzecz Skarbu Państwa. Wspomniany przepis nie dotyczył jednak następców prawnych, tj. osób, które nie były właścicielami nieruchomości w styczniu 1945, lecz nabyły ją później (w przypadku pani Trawny przez dziedziczenie) - pisał Gardocki.

Konkludował, że A. Trawny nie straciła zatem, w świetle ustawy, prawa własności i wobec tego niezależnie od aktualnego obywatelstwa, zgodnie z prawem nieruchomość odzyskała.

I prezes SN podkreślał, że jeśli ktoś poniósł szkodę z winy polskich władz, pochopnie uznających taką nieruchomość za stanowiącą własność państwową - to państwo polskie powinno ją naprawić.

- Natomiast współczucie dla ludzi, wprowadzonych przez władze w błąd, nie upoważnia jednak nikogo do nakłaniania sądów, by łamały prawo - dodawał Gardocki.

INTERIA.PL/PAP

Zobacz także