Pogoda
Warszawa

Zmień miejscowość

Zlokalizuj mnie

Popularne miejscowości

  • Białystok, Lubelskie
  • Bielsko-Biała, Śląskie
  • Bydgoszcz, Kujawsko-Pomorskie
  • Gdańsk, Pomorskie
  • Gorzów Wlk., Lubuskie
  • Katowice, Śląskie
  • Kielce, Świętokrzyskie
  • Kraków, Małopolskie
  • Lublin, Lubelskie
  • Łódź, Łódzkie
  • Olsztyn, Warmińsko-Mazurskie
  • Opole, Opolskie
  • Poznań, Wielkopolskie
  • Rzeszów, Podkarpackie
  • Szczecin, Zachodnio-Pomorskie
  • Toruń, Kujawsko-Pomorskie
  • Warszawa, Mazowieckie
  • Wrocław, Dolnośląskie
  • Zakopane, Małopolskie
  • Zielona Góra, Lubuskie

Polski język - trudna język

Nie czytamy książek, czasopisma i gazety jedynie przeglądamy. Nie znamy zasad ortografii i znaczeń prostych słów. I choć oficjalnie się tego wstydzimy, jedno co dobrze nam wychodzi to wulgaryzmy.

21 lutego od lat obchodzony jest jako Międzynarodowy Dzień Języka Ojczystego. W tym roku jest to uroczystość podwójna, bo Senat RP ustanowił rok 2006 Rokiem Języka Polskiego. Ale czy takie językowe święta mogą cokolwiek zmienić w mentalności Polaków, dla których język ojczysty nie stanowi większej wartości?

Wiemy, co jest złe...

Gdyby wziąć pod uwagę wyniki ankiety zatytułowanej "Co Polacy sądzą o języku polskim", można by odnieść wrażenie, że kochamy i szanujemy naszą mowę, jak nikt inny. Na pytanie, dlaczego należy dbać o język, którym się posługujemy, ponad 35 proc. pytanych odpowiedziało, że polszczyzna jest wartością, która spaja naród i trzeba ją pielęgnować.

Aż 86 proc. badanych oceniło, że najbardziej we współczesnej polszczyźnie używanej publicznie rażą wulgaryzmy, masowe zapożyczenia z języków obcych i niechlujność wymowy.

Według 38 proc. ankietowanych, język jest podstawowym czynnikiem odzwierciedlającym inteligencję i kulturę człowieka. Dlatego też po sposobie mówienia i pisania można ocenić poziom człowieka.

Porównując wyniki powyższej ankiety z rzeczywistym stanem polskiej polszczyzny, łatwo zauważyć, że Polacy doskonale wiedzą, jak dbać o język, co w nim poprawić i co zdecydowanie odrzucić. Problem polega na tym, że wiedza ta nie przekłada się na konkretne działania.

...ale nam to nie przeszkadza

"Nie znasz języka, bo nie czytasz książek" - każde dziecko słyszy takie stwierdzenie w szkole, czy w domu, lecz w dzieciństwie większość z nas nic sobie z tego nie robi. Okazuje się, że zakorzeniona w młodym wieku niechęć do literatury trwa przez całe życie.

/RMF

Do czytania książek - według różnych badań - przyznaje się średnio połowa Polaków. Większość z czytających, to odbiorcy przypadkowi, którzy sięgają po dwie, trzy książki w roku. Dodatkowo najczęściej czytają to, co muszą, czyli lektury i podręczniki.

Finał takiego stanu czytelnictwa jest oczywisty. Stanisław Mrożek jest autorem "Przedwiośnia", a w Złoty Róg miał zadąć Boryna - to odkrycia maturzystów, piszących niedawno egzamin poprawkowy z języka polskiego. Co trzeci z abiturientów w ogóle nie przyszedł na maturę, a nauczyciele mówili o żenującym poziomie prac.

Po sprawdzeniu pierwszych prac z języka polskiego okazało się, że większość zdających w ogóle nie zna literatury. Maturzyści podeszli do tego raczej na zasadzie loterii: a nuż mi się powiedzie. A efekty, jakie są, każdy widzi. Wystarczy wejść na forum portalu i poczytać komentarze internautów...

Jak łatwo zauważyć, gazet czy książek nie czytają też niektórzy posłowie. Gdyby było inaczej, Renata Beger nie nazwałaby szefa ONZ Ananem Kofanem. A Józef Zych być może wyrażałby się precyzyjniej, zamiast mówić: "Nie po raz pierwszy staje mi..., przychodzi mi stawać przed izbą". Zych za swoją wypowiedź otrzymał "Srebrne Usta", choć kandydatów do tej zaszczytnej nagrody było dużo więcej. Choćby Andrzej Lepper, który polecił "uderzyć w stół, a nożyce się otworzą".

Polszczyzna jednak się rozwija

"Na szczęście" jest element naszej kochanej polszczyzny, o który większość Polaków troszczy się niemal każdego dnia. Elementem tym są wulgaryzmy. Wypowiedzi wielu z nas zawsze ubogacane są dodatkowym, pikantnym elementem. Niektórzy bez przekleństwa nie potrafią zbudować zdania. Nawet wspomniany już wcześniej Józef Zych, w czasie gdy był marszałkiem Sejmu, rzucił przy włączonym mikrofonie: "Nie przychodź mi tu, k..., z takimi rzeczami".

Najciekawsze jest to, że nie zadowalamy się w tym względzie raz utartymi wzorcami. Słowa powstałe dziesiątki czy setki lat temu już nie wystarczą, by "opisać współczesną rzeczywistość". Każdy wulgaryzm codziennie zyskuje nowe formy, odmiany, wyrazy bliskoznaczne. Za-, przy-, wy- - do każdego przekleństwa dodaje się kolejne przedrostki nadające słowom nowe znaczenia.

Czy z wulgaryzmami da się walczyć? Niektórzy próbują. Ostatnio Akademia Świętokrzyska wprowadziła zakaz "brzydkiego mówienia" na terenie uczelni. Jak podkreśla jednak językoznawca, prof. Bogdan Walczak, powstrzymaniu "fali słów uznanych powszechnie za nieprzyzwoite" musi towarzyszyć powszechna społeczna dezaprobata. A o to trudniej. No i pojawia się problem, kto taki przepis mógłby egzekwować.

INTERIA.PL

Zobacz także