Polska bez Leppera
Kiedy znajomy powitał mnie słowami: Witaj w Polsce bez Leppera!, myślałem, że doszło do jakiejś tragedii, z której robi sobie jaja.
Później jednak, kiedy zobaczyłem spoconego przywódcę partyjnego i już dwukrotnie byłego wicepremiera, jak w swoim stylu odpowiada na pytania o dymisję, zrobiło mi się żal. Żal tych wszystkich, którzy mimo wszystko wierzyli w to, że tylko Polska z Lepperem ma sens.
"Mistrz blokadów" - jak go zwykł nazywać Marcin Daniec - nie nauczył się w gabinetach jednego: że każdy, kto w nich zasiada, jest kimś do szpiku kości publicznym! I że każdy jego krok może śledzić nie tylko sfora wygłodniałych dziennikarzy, ale też na przykład funkcjonariusze Centralnego Biura Antykorupcyjnego. Nie zrozumiał różnicy między blokadą a gabinetem wicepremiera.
Czy Polska bez Leppera na szczycie sceny politycznej będzie lepsza? Będzie inna. Może już także bez taśm Renat B., rozporków Stanisławów Ł. czy erotyzmu Anet K. Oby!
zm