Lichocki był szefem wojskowego kontrwywiadu w ostatnich latach PRL. Przeszkolony w Moskwie, kierował Zarządem I WSW, czyli kontrwywiadem. Oznacza to, że miał wiedzę o wszystkich ludziach, w tym politykach inwigilowanych przez te służby. Oficjalnie skończył karierę wojskową w 1991 r. Ale już w wolnej Polsce brał udział w interesach prowadzonych przez ludzi tajnych służb PRL. Jeśli Lichocki rzeczywiście ma dostęp do aneksu i nim handluje, to jest to przestępstwo i kompromitacja Macierewicza, pisze "Dziennik". Ale możliwa jest też odwrotna sytuacja. Mówi o niej sam , według którego Lichocki to prowokator nasłany przez stare służby, który ma zniszczyć wiarygodność komisji weryfikacyjnej. Dziennikarze "Dziennika" opisują kolejne etapy swych kontaktów z Lichockim, a także spotkanie z kilkoma wysokimi rangą oficerami byłych WSI, którzy przedstawili swoją teorię na temat jego działalności: "Pułkownik ma dojścia do ludzi Macierewicza. Jest zakolegowany z Leszkiem Pietrzakiem, historykiem IPN z Lublina, członkiem Komisji Weryfikacyjnej. Lichocki organizował Pietrzakowi spotkania z oficerami WSI. Pietrzak proponował im pozytywną weryfikację. Motyw miał być finansowy". Leszek Pietrzak w spokojnej i rzeczowej rozmowie wszystkiemu zaprzecza. - W życiu nie spotkałem się z Lichockim. Znam jego nazwisko, bo jestem historykiem, a on był wysokim rangą oficerem WSW. Według Pietrzaka działanie Lichockiego to jedna z wielu prowokacji wymierzonych w komisję: "Chodzi o to, by nas skompromitować". Ludzie Macierewicza mówią, że Lichocki jest prowokatorem wysłanym przez WSI. Były szef SKW stwierdził nawet publicznie, że "Aleksander L.", czyli Lichocki, należy do grupy byłych oficerów wojskowych służb, którzy infiltrują i rozpracowują komisję weryfikacyjną.