Pielęgniarki obawiają się o swoje zdrowie
Pielęgniarki, które były zagłuszane podczas ubiegłorocznego protestu w kancelarii premiera, domagają się wyjaśnień. Obawiają się, iż fale urządzeń uniemożliwiających rozmowy telefoniczne mogły być dla nich niebezpieczne - pisze dziennik "Polska".
Siostry skierowały list do ministra sprawiedliwości Zbigniewa Ćwiąkalskiego. "Chcemy uzyskać informacje na temat zagłuszania, ponieważ nas to bezpośrednio dotyczy. Chcemy wiedzieć, czy działanie sprzętu zagłuszającego rozmowy telefoniczne mogło zaszkodzić naszemu zdrowiu" - napisały cztery pielęgniarki, które przez osiem dni okupowały jedno z pomieszczeń kancelarii.
Kobiety mają powody do niepokoju. W oświadczeniu wydanym po ujawnieniu zagłuszania Centrum Informacyjne Rządu stwierdziło bowiem: "Protestujące pielęgniarki były narażone na długotrwałe działanie pola elektromagnetycznego, wytwarzanego przez urządzenia zagłuszające działanie telefonów komórkowych w budynku Kancelarii Prezesa Rady Ministrów". A to mogło mieć negatywne konsekwencje.
Sprawę legalności zagłuszania bada prokuratura. Minister Ćwiąkalski w rozmowie z "Polską" nie wykluczył, że ta zleci przebadanie kobiet pod kątem wpływu na ich zdrowie fal elektromagnetycznych (emitowanych m.in. przez urządzenia do zagłuszania telefonów komórkowych).
Pielęgniarki uspokajane są przez specjalistów. Ich zdaniem, choć objawy, o jakich wspominają, mogły być wywołane promieniowaniem elektromagnetycznym, to jednak typowe urządzenia do zagłuszania mają zbyt małą moc, by były szkodliwe dla człowieka. - Takie aparaty mają najczęściej ok. pięciu watów mocy, a o szkodliwości można mówić od 50 watów - przyznaje Marcin Popowicz, ekspert od technik inwigilacji.
Niestety, to tylko opinia. Nie wiadomo bowiem, jakie urządzenia zastosowano w kancelarii premiera. Biuro Ochrony Rządu, które ma własne zagłuszarki, podczas protestu pielęgniarek wypożyczyło urządzenie od Agencji Bezpieczeństwa Wewnętrznego. BOR odmówiło nam udzielenia informacji o mocy urządzeń ze względu na prowadzone śledztwo prokuratorskie.
INTERIA.PL/PAP