Pani Marta, jak sama mówi, nigdy nie miała do kogo powiedzieć "tato". Wychowywała ją matka, bez żadnego wsparcia biologicznego ojca. Mężczyzna nigdy nie przyznał się do córki, nie chciał mieć z nią kontaktu, nie podejmował prób nawiązania relacji. - Jedyne, co od niego dostałam, to nazwisko. Nie dostałam od niego żadnego wsparcia. Nawet kiedyś, jak miałam 10 lat, powiedział mi w twarz, że nie chce mnie znać, że nie jestem jego córką - mówi Marta Szulim. Mimo starań matki dzieciństwo pani Marty naznaczone było biedą. Kobiety musiały korzystać z pomocy opieki społecznej, jak opowiada pani Marta, nie raz zaznała głodu. Sytuacji nie ułatwiał fakt, że ojciec kobiety nigdy nie zapłacił ani grosza. Nawet po sądowym przyznaniu alimentów uchylał się od obowiązków. - Nie było łazienki, nie było ciepłej wody. Mamy nie było stać, żeby kupić mi nową bluzkę czy spodnie. A były takie miesiące, że pieniądze się kończyły i nie było co jeść... - opowiada pani Marta. Biologiczny ojciec pani Marty jest uzależniony od alkoholu. Mieszkał w niedalekim sąsiedztwie swojej córki, tak więc kobieta wielokrotnie widziała go kompletnie pijanego czy awanturującego się. Z roku na rok jego stan pogarszał się. W końcu sąd uznał, że zagraża sobie i innym i przymusowo umieścił go w Domu Pomocy Społecznej. - On tylko chlał. Widziałyśmy go czasami, jak wracał napity taryfą, cały czas balangował, a w tym czasie mama musiała chodzić do sklepu brać jedzenie na zeszyt... - mówi Monika Guziak, przyrodnia siostra pani Marty. W pewnym momencie opieka społeczna zwróciła się do pani Marty z żądaniem opłacania pobytu ojca w Domu Pomocy Społecznej. Jest jedyną krewną, więc zdaniem urzędników na niej spoczywa ten obowiązek. Na nic zdały się tłumaczenia, że dla niej to praktycznie obcy człowiek. - Tutaj wychodzą zaniedbania z przeszłości. Gdyby ten ojciec był pozbawiony władzy rodzicielskiej, wtedy pani Marta byłaby zwolniona z tej opłaty - tłumaczy Alina Witkowska, dyrektor Miejskiego Ośrodka Pomocy Społecznej w Morągu. Decyzję MOPS-u utrzymało Samorządowe Kolegium Odwoławcze. Pani Marta musi miesiąc w miesiąc płacić blisko 400 złotych za pobyt ojca w DPS-ie. Dodatkowo musi uregulować ponad 2000 zaległych opłat. - Oni ją zaczęli komornikiem straszyć, że jak nie ureguluje tych opłat, to jej normalnie założą sprawę i komornik będzie ją ścigał. Za co? Za obcego faceta? - mówi Zygmunt Kupa, ojciec chrzestny pani Marty. Pani Marta mimo trudnego startu wyszła na prostą. Ma małego synka, któremu próbuje zapewnić lepsze dzieciństwo, niż miała sama. Niestety, decyzją urzędników, zamiast swojemu dziecku, sporą część domowego budżetu musi przekazywać ojcu, który ją skrzywdził. Więcej o godz. 19.30 w programie "Państwo w Państwie" w Telewizji Polsat i Polsat News.