Łyżwiński jest oskarżony o utrudnianie w 2000 roku czynności komornikowi, który zajął jego trzy auta na poczet długu - pisze "Ech Dnia". Sprawa trafiła na wokandę w 2001 roku, obecny proces jest już czwartym z kolei. Poprzedni zakończył się skazaniem oskarżonego na grzywnę, jednak wyrok ten został uchylony z przyczyn formalnych i sprawa ponownie trafiła na wokandę Sądu Rejonowego w Radomiu. Wczoraj miał nastąpić finał, bowiem stawiło się dwoje ostatnich świadków, w tym Wanda Łyżwińska. Był też mecenas Andrzej Dolniak, który opowiedział się za prowadzeniem rozprawy pod nieobecność Łyżwińskiego. Dlaczego jego klient się nie stawił - mecenas nie potrafił powiedzieć. Sąd rozpoczął od uchylenia orzeczonych na poprzedniej rozprawie kar wobec świadków, a następnie przystąpił do ich przesłuchiwania. Wanda Łyżwińska podtrzymała, że nie widziała po maju 2000 roku zajętych przez komornika "stara", "żuka" i ciągnika, jej zdaniem, zostały one wcześniej sprzedane na złom. Zupełnie co innego utrzymywał przed sadem Zdzisław K., który prowadząc produkcję kostki brukowej, w tym czasie dzierżawił od Łyżwińskich część ich posesji. Według niego, stały tam z całą pewnością i "żuk" i "star", który miał ponoć służyć Wandzie Łyżwińskiej do mocowania sznura na bieliznę. Gdy sąd miał podjąć decyzję, czy w tym samym dniu nastąpi ogłoszenie wyroku, okazało się, że pojawiły się problemy zupełnie innej natury - w komputerze nie można było otworzyć pliku z rejestracją przebiegu rozprawy. Przez godzinę informatyk starał się odtworzyć zapisy, ale bez powodzenia. "Siła wyższa" - komentował sędzia Zbigniew Kierończyk, ogłaszając, że jeśli awarię uda się usunąć, wyrok zostanie ogłoszony 20 września, a jeśli nie, trzeba będzie wznowić proces. Swego niezadowolenia takim zakończeniem rozprawy nie ukrywali ani prokurator, ani mecenas Dolniak, ani Wanda Łyżwińska. "Czy znowu będzie, że to wina Samoobrony?" - zastanawiała się pani poseł.