"Oskubany" Wieczerzak
Siedzę na wsi i zajmuję się działką - mówi Grzegorz Wieczerzak (40 l.), były prezes PZU Życie, bohater głośnego procesu. Stracił przyjaciół, znajomych i - jak mówi - oskubała go nawet własna żona.
Niedawno rządził dużą firmą i obracał milionami. Dzisiaj - pięć lat od wybuchu afery i postawieniu mu zarzutów o gigantyczne nadużycia - wycofał się z życia i ukrył w stadninie koni w Plękitach (Warmińsko-Mazurskie), donosi "Super Express". Kiedy zacznie się jego ponowny proces - nie wiadomo.
- Politycy się do mnie nie przyznają. Odkąd wyszedłem z aresztu, nie ma jednej osoby, która by mi bezinteresownie pomogła - mówi dziennikowi zrezygnowany Wieczerzak. Przytył, posiwiał. Garnitur zmienił na bluzę i dżinsy. Trudno rozpoznać w nim wpływowego prezesa. - Tu mieszkam - wskazuje na odrapany budynek w majątku w Plękitach. Ma tam stadninę z setką koni. Jego majątek zajęła prokuraturą i skarbówka. Po wybuchu afery - jak mówi - wszyscy się od niego odsunęli. Nawet żona.
-Tam, gdzie wystarczył jeden podpis, opróżniła konta. Był na nich milion dolarów - dodaje. Żona Wieczerzaka, Anna, wyjechała do Londynu i tam się urządziła. - Nie mam z nią kontaktu. Jestem po drugiej sprawie rozwodowej - wyjaśnia "SE" Wieczerzak.
Gdy latem 2001 r. policjanci z CBŚ zakuwali go w kajdanki, a ministrowie ogłaszali, że to gigantyczna afera, nikt nie sądził, że po pięciu latach sprawa przybierze tak nieoczekiwany obrót. Prokuratura oskarżyła Wieczerzaka o spowodowanie w PZU Życie 173 mln złotych strat. Na trzy lata trafił do aresztu. Ale akt oskarżenia "poległ" w sądzie, bo biegła źle wyliczyła straty. Sąd zwrócił sprawę prokuraturze, by poprawiła błędy. Zanim ruszy nowy proces, miną miesiące. Czy zarzuty dużego kalibru utrzymają się? To wątpliwe.
- Nie ze wszystkiego się wywinę. Ale dużych zarzutów nie będzie. Zrobią mi sprawę najwyżej o kilkanaście milionów - mówi dziennikowi pewny siebie Wieczerzak.
Walczy ze skarbówką, która wlepiła mu kary za dochody z nieujawnionych źródeł. - Jedną sprawę już wygrałem, inne też wygram. Będą mi zwracać pieniądze z odsetkami - mówi niezrażony obecną sytuacją. Twierdzi, że afera to efekt spisku. - Pozbyli się mnie, bo byłem niewygodny - mówi. Kto?
- Cała grupa interesów - dodaje tajemniczo.