Pogoda
Warszawa

Zmień miejscowość

Zlokalizuj mnie

Popularne miejscowości

  • Białystok, Lubelskie
  • Bielsko-Biała, Śląskie
  • Bydgoszcz, Kujawsko-Pomorskie
  • Gdańsk, Pomorskie
  • Gorzów Wlk., Lubuskie
  • Katowice, Śląskie
  • Kielce, Świętokrzyskie
  • Kraków, Małopolskie
  • Lublin, Lubelskie
  • Łódź, Łódzkie
  • Olsztyn, Warmińsko-Mazurskie
  • Opole, Opolskie
  • Poznań, Wielkopolskie
  • Rzeszów, Podkarpackie
  • Szczecin, Zachodnio-Pomorskie
  • Toruń, Kujawsko-Pomorskie
  • Warszawa, Mazowieckie
  • Wrocław, Dolnośląskie
  • Zakopane, Małopolskie
  • Zielona Góra, Lubuskie

Operacja prywatyzacja

Polska służba zdrowia jest już prywatna w dużo większym stopniu, niż nam się na ogół wydaje. Państwowe, a dokładniej - samorządowe, są najczęściej szpitale. Państwowy jest też Narodowy Fundusz Zdrowia - czyli system gromadzenia i rozdzielania obowiązkowych składek od obywateli.

Teoretycznie wszystkie one - tak państwowe, jak prywatne - mają jednakowe prawa do ubiegania się o środki z Funduszu. Ale mało kto odważa się tę teorię realizować. Jednym z odważnych był - jako szef Śląskiej Kasy Chorych - Andrzej Sośnierz, który teraz będzie kierował NFU. Co by to było, gdyby w całym kraju zrobić taką rewolucję jak na Śląsku? Co mamy sądzić o perspektywie prywatyzacji szpitali, a także rozwoju prywatnych ubezpieczeń? Trzeba otwarcie powiedzieć, że spośród wszystkich prywatyzacji, ta właśnie budzi szczególnie duży niepokój.

Czy prywatne szpitale zaczynają już być konkurencją dla państwowych? W stolicy, gdzie w ciągu kilku najbliższych lat ma powstać aż pięć prywatnych szpitali z 400 łóżkami, dyrektorzy publicznych placówek boją się przede wszystkim odpływu kadr. Szpitale publiczne mogą stracić największy kapitał, jaki im jeszcze pozostał: dobrze wykształconych ludzi z najdłuższym stażem w zawodzie, takich, co jeszcze nie wyjechali za granicę. - Na Mazowszu już teraz brakuje ponad 150 lekarzy i kilkaset pielęgniarek.

Prof. Witold Rużyłło, dyrektor Instytutu Kardiologii w Aninie, od dwóch miesięcy toczy spór z prywatną kliniką, która nieoczekiwanie wyrosła mu pod bokiem. Centrum Kardiologii Anin - taka jest nazwa tej placówki - utworzyli byli lekarze Instytutu i zatrudniają personel z macierzystego Anina (po godzinach pracy w Instytucie). - Przecież to widać na pierwszy rzut oka, że właściciele spółki Allenort, do której należy ta placówka, posiłkują się naszą nazwą tylko po to, by wypromować swoją działalność kosztem nie swojej renomy - mówi wyraźnie poirytowany profesor. Skoro dzwonią do niego lekarze z innych szpitali, pytając, gdzie mają teraz kierować pacjentów na zabiegi (do Instytutu czy do Centrum?) albo jeśli firma ubezpieczeniowa Signal Iduna wysyła list do Instytutu Kardiologii na adres Centrum (które notabene nawet nie jest położone w Aninie, lecz w sąsiednim Wawrze - jak w tym bałaganie mogą się odnaleźć ludzie spoza branży? - Nazwa Anin nie jest zastrzeżona ani nawet nie występuje w oficjalnej nazwie Instytutu - bronią się właściciele spółki. - W przyszłym roku planujemy zawarcie kontraktu z NFZ na część zabiegów, dzięki czemu będzie można skrócić kolejkę oczekujących w państwowym szpitalu. Czy to źle? - dziwi się dr Grzegorz Goryszewski (kardiochirurg, ale dziś bardziej biznesmen), współzałożyciel nowej placówki.

Polityka

Zobacz także