"On porwał moją Andżelikę!"
On porwał moją Andżelikę! - krzyczała załamana Anna Samusionek, gdy były mąż zabrał jej córkę. To kolejna odsłona dramatu znanej aktorki, walczącej z bogatym biznesmenem o dziecko.
Poniedziałek, godz. 12.20, centrum Warszawy. Anna Samusionek (34 l.) biega przerażona, spanikowana. Kompletnie bezradna szuka 4-letniej córeczki, z którą chwilę wcześniej umknął jej były mąż Krzysztof Zuber (42 l.). - opisuje "Super Express".
Po głośnym rozwodzie eksmałżonkowie walczą o dziecko. Niestety - dla maleńkiej Andżeliki - nie tylko w sądzie, ale i na ulicy. Ostatnie miesiące to ciągłe walki, przepychanki, wzajemne oskarżenia.
Wczoraj Krzysztof Zuber zwołał konferencję, na której miał podać powody "przejęcia opieki nad córką". Mężczyzna przyszedł z dzieckiem. Ale tuż przed spotkaniem nagle wyszedł, ciągnąc dziecko za rękę.
Chwilę później pojawiła się Samusionek. Zaczęła szukać córki. Po paru minutach przyszedł Zuber, już bez dziecka. Tłumaczył, że ma prawo do dwutygodniowych wakacji z córką.
W ubiegłym tygodniu pod sklep, gdzie była Andżelika z babcią, podjechały dwa samochody. - Jakiś mężczyzna przytrzymał mamę, a mój były mąż zabrał dziecko i wrzucił je do samochodu! - mówi "SE" aktorka. Babcia Andżeliki krzyczała, że dziecko jest chore i bierze antybiotyki. Zuber odjechał jednak z małą.
Wczoraj Zuber przekazał oświadczenie, że "jego córka wymaga opieki lekarskiej, a regularna nieobecność matki przy dziecku oraz pozostawianie córki pod opieką coraz to innych osób uniemożliwia przeprowadzenie leczenia". W związku z tym postanowił przejąć opiekę nad córką. Tym bardziej że według niego aktorka ogranicza mu kontakty z dzieckiem, do których ma prawo w weekendy co dwa tygodnie.
- Nie mam sił komentować tych głupot - mówi "SE" aktorka. - Boję się tego człowieka, nie wiem, do czego jest jeszcze zdolny. Dla Andżeliki dwa tygodnie beze mnie będą prawdziwym dramatem - wyznaje łamiącym się głosem.
- Nic nie usprawiedliwia ojca tego dziecka. Tym jednym posunięciem on się po prostu zdyskwalifikował. Dokonał brutalnego gwałtu na psychice dziewczynki i obawiam się, że może mieć to tragiczne konsekwencje. Przecież to dziecko straciło zaufanie do wszystkich najbliższych. I do tego, który ją w tak brutalny sposób zabrał, i do babci, matki, bo nie zdołały jej obronić - mówi Mirosława Kątna, przewodnicząca Komitetu Ochrony Praw Dziecka.