Odwołani za Ungiera
Szef prokuratury Warszawa-Żoliborz i jego zastępca zostali odwołani. Jak dowiedziało się radio RMF, to kara za opieszałość w śledztwie, dotyczącym prezydenckiego ministra Marka Ungiera w sprawie afery sprzed 10 lat.
Szefa gabinetu prezydenta podejrzewano o działania na szkodę spółki Juventur i wyłudzenie od notariusza poświadczenia nieprawdy przy sprzedaży kompleksu hotelowego "Dwór Wazów" we Wrocławiu.
Mimo to Ungier nie został nawet przesłuchany. - Sprawa prawdopodobnie ulegnie przedawnieniu - poinformował prokurator krajowy Karol Napierski.
Akt oskarżenia wobec Marka Ungiera to coś, co nie byłoby w smak wielu decydentom. Jednak sugestie politycznych nacisków na prokuraturę, jej szef Karol Napierski odrzucał, choć bez nadmiernego przekonania. - Naszym zdaniem sprawa ma charakter niedbalstwa, charakter lekceważenia obowiązków, lenistwa. Czy te wnioski nie ulegną zmianie jest oczywiście kwestią otwartą. Ja nie przesądzam tego zagadnienia - mówił.
Napierski przesądza jednak, kto jest odpowiedzialny za zwłokę - to Sławomir Santorek z prokuratury Warszawa-Żoliborz. W rozmowie telefonicznej z reporterem RMF Santorek tłumaczy, że cała sprawa jest zbyt zawiła, aby mógł wytłumaczyć dlaczego przez 6 lat nie przedstawił Ungierowi zarzutów. - Zarzuty są sporządzone, tylko nie przedstawione - mówi.
Nie chciał jednak odpowiedzieć na pytanie dlaczego nie zostały przedstawione. Nie czuje się odpowiedzialny, nie wie kto ponosi odpowiedzialność i nie były na niego wywierane żadne naciski w tej sprawie. To wersja oficjalna.
Reporterowi RMF udało się jednak dotrzeć także do innego prokuratora, człowieka, który przed laty prowadził sprawę Ungiera. Nie zgadzając się na nagranie, powiedział, że wprost mówiono mu, aby nie spieszył się z wyjaśnianiem tej historii, aby odkładał ją na coraz to niższe półki. Naciski na niego - jak dodał - były tak duże, że odszedł z prokuratury.