Od dziś wizy na wschodniej granicy
Od dziś Białorusini, Rosjanie i Ukraińcy chcąc przyjechać do naszego kraju będą musieli kupić wizę w polskich placówkach dyplomatycznych. Rosjanie, handlujący w Polsce, boją się problemów. Tymczasem polski konsul w Kaliningradzie dziwi się, że o wizy starają się nawet ludzie, którzy - jego zdaniem - nigdy do Polski nie przyjadą.
Reporter RMF odwiedził konsulat w Kalinigradzie. Dziennie przychodzi tam nawet 1300 osób, podczas gdy placówka może wydać jednego dnia tylko 600 wiz. Powstają więc specjalne listy kolejkowe: kilka osób dyżuruje całą dobę i w każdej chwili można zapisać się na listę. Bezpłatne wnioski wizowe sprzedawane są też na czarnym rynku po 5 rubli (ok. 1 zł).
Polski konsul dziwi się, że o wizy starają się nawet ludzie, którzy - jego zdaniem - nigdy do Polski nie przyjadą. - Są to osoby w bardzo podeszłym wieku, zamieszkałe na końcu obwodu kaliningradzkiego i ich paszporty, wydane kilka lat temu, nie mają żadnego stempla przekroczenia granicy - mówi RMF Jarosław Czubiński. Według konsulatu, liczba chętnych po polskie wizy będzie z tygodnia na tydzień coraz mniejsza.
Z kolei moskiewski konsulat przygotowany jest do obsługi nawet 1000 osób dziennie, tymczasem przychodzi tam każdego dnia kilkudziesięciu Rosjan. - Oczywiście, że to niewygodne. Zawsze jeździłem samochodem, kupowałem voucher i już można było jechać - mówił korespondentowi RMF jeden z oczekujących.
By dostać się do środka, trzeba przejść kontrole wykrywaczem metalu. Dla petentów konsulat wygląda jak sala operacyjna w przyjaznym dla klienta banku - kilkanaście okienek i zaledwie troje interesantów.
Procedura jest prosta, kolejek nie ma, a urzędniczki pomagają. - Oczywiście, że lepiej bez wiz, gdy krzepnie przyjaźń, ale jeśli trzeba, to trzeba - dodał pragmatycznie inny Rosjanin.
Na dokument czeka się tylko jeden dzień. Przynajmniej na razie. Co będzie za kilka tygodni, trudno powiedzieć, ale sądząc po tym, co dzieje się w Moskwie, Polska zrobiła wszystko, by nie odgrodzić się od Rosjan murem.