Prezes firmy sugeruje, że w grę wchodzić może oszustwo. Podejrzewa jedną ze swoich pracownic. Policja twierdzi jednak, że wygrana Roberta B. nie miał nic wspólnego z oszustami. Robert B. obstawił mecze lig zagranicznych za 10 tys. złotych, które pożyczył. Kiedy zgłosił się po wygraną, okazało się, że policja prowadzi śledztwo w sprawie machinacji w zakładzie bukmacherskim. Rzecznik gdańskiej policji zapewnia, że kupony Roberta B. nie miały nic wspólnego z oszustwami. Dlatego tak naprawdę - mówi rzecznik - nie ma podstaw, żeby nie wypłacić wygranej. Prezes firmy twierdzi, że wygranej nie wypłacą, ponieważ na razie sprawdzane są kupony. Nie wierzy także, by Roberta B. stać było na obstawianie za tak wysoką kwotę, a policji nie ufa, ponieważ - jego zdaniem - jest ona wyjątkowo nieudolna.