Nie daj się otruć!
Frytki na plaży, smażona ryba z przydrożnego grilla, lody z budki. Podczas letniego urlopu warto przyjrzeć się, co i gdzie jemy.
Latem właściciele lodziarni i ciastkarni nie mogą narzekać na brak ruchu w interesie. Zdarza się jednak, że po wizycie w takim miejscu narzekają klienci. Najczęściej skarżą się na ostre bóle brzucha. Wtedy do akcji wkracza sanepid. Niestety, pomoc lekarza też bywa niezbędna.
Frytki z brudnej budki
Na plaży w Mielnie pracownice sanepidu wchodzą do pawilonu, oferującego napoje, frytki i obiady. Już od progu widać, że budynek jest za mały: oprócz barku jest tu tylko niewielka kuchnia. Brakuje sanitariatów i zaplecza.
Sanepid sprawdza teren wokół pawilonu. Toaleta to brudna buda Toi Toi, wokół której leży sterta śmieci. - Prędzej można wyliczyć, co w tym zakładzie jest w porządku, niż to, co szwankuje. Brakuje instalacji wodno-kanalizacyjnej, prawdopodobnie ścieki trafiają więc prosto do gruntu. To niedopuszczalne! - wytykają kontrolujące. Bar został zamknięty - donosi "Głos Pomorza".
Nielegalny oscypek
Zakopiańskie oscypki sprzedawane przy trasach turystycznych, gofry i lody kupowane na Krupówkach, a także potrawy serwowane w podhalańskich restauracjach również znalazły się pod lupą. W samym Zakopanem sanepid naliczył dziewięć przypadków, w których właściciele restauracji, grillów, punktów sprzedaży lodów i pensjonatów z wyżywieniem swoją działalność prowadzili nielegalnie - bez zgody Państwowej Inspekcji Sanitarnej - podawała "Gazeta Krakowska".
Tak "witała" turystów m.in. znana restauracja przy Krupówkach. I tu na wniosek inspektora właściciel musiał wstrzymać działalność.
Właściciele pensjonatu w Poroninie zostali ukarani mandatem w wysokości 500 zł. Sprawę zatrucia, które miało tam miejsce kilka tygodni temu, bada prokuratura.
Mandatami ukarano też właściciela grilla na Gubałówce i zlokalizowanej tam sprzedaży lodów i gofrów. W obu przypadkach wydano decyzje o wstrzymaniu działalności. Nielegalne pensjonaty karmiące złaknionych wykryto także w Bukowinie Tatrzańskiej, Kościelisku Salamandrze i na Olczy Mrowcach. Tu właściciele oferują już tylko noclegi. Tymczasem punkt sprzedaży lodów przy dworcu PKS, mimo decyzji sanepidu, nadal do niedawna działał.
Kontrolując Podhale, inspektorzy natknęli się przy trasach turystycznych na cztery "dzikie" punkty sprzedaży oscypków z grilla. Natychmiast je zlikwidowano. Czy jednak na zawsze? Turyści zwykle nie mogą przecież odróżnić oscypka legalnego od tego sprzedawanego bez zezwolenia.
Brudna oferta
Najczęstszym uchybieniem właścicieli jest niechlujstwo - brudne fartuchy, brak bieżącej wody, niesprawne lodówki, przepełnione i brudne chłodnie.
Często praktykowane jest także ponowne zamrażanie żywności. - Tego nie wolno robić! W takich warunkach bakterie łatwo się mnożą i nietrudno o zatrucie - przestrzega na łamach "Głosu Pomorza" Elżbieta Gruchała z koszalińskiego sanepidu.
Kontrole jakości serwowanych potraw prowadzą wojewódzkie i powiatowe Stacje Sanitarno-Epidemiologiczne. Według danych sanepidu np. w Małopolsce działa ok. 8 tys. restauracji, barów, grillów, punktów sprzedaży lodów, zakładów produkcji żywności. Kontrolerzy sprawdzają głównie, czy punkty te działają legalnie, a więc czy mają zgodę Państwowej Inspekcji Sanitarnej.
- Optymiści uważają, że ok. 10 proc. z nich jest nielegalnych, pesymiści twierdzą, że takich miejsc może być ponad tysiąc - informuje Leszek Horwath, rzecznik małopolskiej inspekcji sanitarnej.
W lipcu na terenie Małopolski sanepid zamknął już 14 punktów żywnościowych z powodu zastrzeżeń do ich stanu sanitarno-technicznego. To efekt pierwszego etapu kontroli obiektów, których właściciele podjęli działalność bez wymaganej zgody Inspekcji.
Z wyrywkowych kontroli wynika, że najwięcej nielegalnych obiektów działa w Zakopanem, Krakowie i Oświęcimiu.
Powąchaj przed użyciem
Latem czyhają na nas także inne przykre niespodzianki, bo z racji wysokich temperatur w chłodniach obok siebie leżą żółty ser, filety z kurczaka, ryby, czekolady czy lody. A to niedopuszczalne.
Leszek Horwath radzi, aby zwracać uwagę przede wszystkim na daty ważności kupowanych produktów. - Bardzo ważny jest wygląd tego, co kupujemy, zwłaszcza jeśli są to produkty nieopakowane, jak mięso, wędliny, nabiał - mówi. Brzydki zapach, śliski nalot, dziwny kolor - to znak, że mięso lub wędlina są nieświeże. - Należy zwrócić uwagę, czy produkty są właściwie przechowywane, np. w specjalnych ladach chłodniczych - dodaje.
To, co od razu powinniśmy zauważyć, to czystość lub jej brak w punkcie sprzedaży. Jeśli cokolwiek nas zaniepokoi, powinniśmy niezwłocznie zgłosić sprawę do powiatowej inspekcji sanitarnej - mówi Horwath.
INTERIA.PL/PAP