Nie było z kim rozmawiać
Szefowie kolejowej "Solidarności" stwierdzili dzisiaj podczas konferencji prasowej, że fiasko wczorajszych rozmów z przedstawicielami rządu wynika z braku możliwości podejmowania przez nich wiążących decyzji.
- Nie można podpisanych porozumień łamać i twierdzić, że nie obowiązują. W końcu podpisali je panowie premierzy rządu. A podpisane porozumienia nie są realizowane - mówił przewodniczący kolejowej "S" Stanisław Kogut. - 3 lutego powinni zasiąść z nami do rozmów ci, którzy podpisali porozumienia: pan premier Hausner, nasi eksperci, pan Goliszewski z BCC. Na takie spotkanie powinien przyjść ktoś kto ma nie tyko kompetencje, ale i wolę dojścia do porozumienia - dodał.
- Decyzje nie zapadają na Szczęśliwickiej (centrala PKP - red.) tylko gdzieś indziej. Ktoś sobie wymyślił, żeby przewozy regionalne rozbić na 16 spółek. Ja twierdzę, że chyba po to, żeby te spółki upadły i potem je posprzedawać nie wiadomo jakim operatorom. I chyba po to, żeby utrudnić dojazdy dzieciom i młodzieży do szkół, a pracownikom do pracy - mówili przedstawiciele związkowców.
- Myśmy wspólnie z Business Centre Club opracowali własny program reformy kolei. Przekazałem go osobiście 31 lipca na zespole trójstronnym i żadnego efektu z tego nie ma. Pan premier Belka powiedział, że ma własnych ekspertów i nie potrzebuje doradców - wyjaśniał Stanisław Kogut.
Szef kolejowej "Solidarności" mówił też, że projekt reformy kolei przygotowany przez "Solidarność" i BCC polega na: połączeniu kapitałowym infrastruktury z telekomunikacją, informatyką, energetyką; głębokiej reformie kolei regionalnych - jedna spółka przewozy regionalne i utworzenie oddziałów, zagospodarowaniu 100 tys. ha gruntów, 40 tys. nieruchomości, sprzedaż 70-tys. mieszkań.
- Zaproponowaliśmy szybkie zagospodarowanie wywalczonych głodówką 550 mln zł. Chcieliśmy, żeby były przeznaczone na produkcję nowego taboru (autobusów szynowych - red.) i modernizację taboru i linii trakcyjnych. Co się okazało? Te pieniądze zostały skonsumowane. Pieniądze zostały przekazane dopiero w czerwcu, a decyzja była w styczniu. I co zrobiono? 200 mln podzielono po 12 mln na sejmiki samorządowe, 150 mln dano na typową konsumpcję, zapłacono dług energetyki kolejowej dla energetyki państwowej, a 200 mln do dzisiaj jest niewykorzystane. Wczoraj zaproponowaliśmy, żeby natychmiast wykorzystać te pieniądze, bo można z UE uzyskać 50 mln euro na zakup i modernizację taboru - mówił Kogut.
- Teraz każde województwo robi swój rozkład jazdy, tylko swoich granic. I mamy 16 rozkładów jazdy i nie można przejechać z jednego województwa do drugiego. Kiedyś było skomunikowanie minutowe, a teraz jest totalny bałagan. Nic dziwnego, że pasażerowie narzekają. Rozkład jest robiony po to, żeby udowodnić, że kolejarze to są nieudacznicy i że nie potrafią zrobić porządnego rozkładu - podkreślał.
- Ale związek przygotuje rozkład jazdy, gdzie skomunikowanie będzie z minuty na minutę, mało tego podamy oficjalnie kto jest imiennie odpowiedzialny za rozkłady jazdy, bo ja widzę, że tu jest pewien sabotaż społeczny. Koleje mają służyć społeczeństwu a nie utrudniać ludziom życie - dodał.
Związkowcy skrytykowali także sposób w jaki wyróżnione zostały regionalne koleje mazowieckie, otrzymując rządową dotację. Według nich, pieniądze te powinny trafić do ogólnej puli kolei regionalnych, a tłumaczenia strony rządowej o projekcie pilotażowym realizowanym na Mazowszu ich nie przekonywały.
Kolejną turę rozmów z przedstawicielami rządu zaplanowano na 3 lutego 2005 roku. Jednak jak zastrzegł Stanisław Kogut, związkowcy nie zamierzają strajkiem przeszkodzić dzieciom i młodzieży w wyjazdach w czasie ferii.