Newsweek: Samoobrona na posadach
Powstała specjalna agencja rządowa, w której upychani są ludzie Andrzeja Leppera, czytamy na internetowych stronach "Newsweeka".
Mowa o Polskiej Agencji Rozwoju Zasobów Ludzkich, powołanej przez minister pracy Annę Kalatę (Samoobrona). Teoretycznie ta jednostka budżetowa ma realizować projekty z Europejskiego Funduszu Społecznego - to 11,5 mld euro na szkolenia zawodowe i edukację do 2013 r. Problem w tym, że premier do tej pory nie zatwierdził budżetu PARZL. A Kalata domaga się na początek 11 milionów, bo chce zatrudnić ok. 170 pracowników.
- Jest jasne założenie: w agencji mają być zatrudniani nasi ludzie - mówi "Newsweekowi" wysokiej rangi działacz Samoobrony.
Wiceminister pracy Bogdan Socha zaprzecza: "- To bzdura. W ministerstwie jesteśmy 10 miesięcy i jakoś nie zatrudniliśmy tabunów działaczy Samoobrony". Jednak Socha nie może nie wiedzieć, jak sprytnie poradził sobie z brakiem pieniędzy na zatrudnianie ludzi Samoobrony w nowej agencji Ryszard Wijas, dyrektor generalny resortu. Na razie dostają pracę na umowy zlecenia opłacane bezpośrednio z kasy resortu pracy. Według informacji "Newsweeka" w tej chwili umowy takie ma już kilkunastu współpracowników posłów Samoobrony, z których żaden nigdy nie pracował w administracji publicznej ani nie miał do czynienia z unijnymi funduszami. Wijas odmówił "Newsweekowi" komentarza w tej sprawie.
Już w tym tygodniu umowy podpiszą następni. - To ludzie kompletnie nieprzygotowani, bez odpowiedniego wykształcenia i doświadczenia. Dostają po 7 tys. złotych brutto i prawie nie pojawiają się w pracy - opowiada "Newsweekowi" wysoki rangą pracownik resortu Kalaty. I dodaje: "Urzędnicy w ministerstwie są wściekli. Średnio zarabiają prawie dwa razy mniej. Jeśli premier zatwierdzi budżet Polskiej Agencji Rozwoju Zasobów Ludzkich, protegowani Samoobrony zostaną tam oficjalnie zatrudnieni. Jeśli nie - nadal będą żerować na Ministerstwie Pracy".
Premier nie zatwierdza budżetu agencji, bo chce, żeby nadzór nad EFS przejęła minister rozwoju regionalnego Grażyna Gęsicka. W wielu sprawach Gęsicka prowadzi z Kalatą otwartą wojnę, przejmuje nawet urzędników z resortu pracy. - Zatrudniamy ludzi, którzy są wyrzucani przez Kalatę - zapewnia urzędnik resortu rozwoju regionalnego. I dodaje: "My nie potrzebujemy dodatkowych obowiązków. Ale premier widzi, że Ministerstwo Pracy sobie kompletnie nie radzi. Polityk zbliżony do Leppera zapewnia: "To się skończy awanturą. Lepper chce, żeby EFS został u Kalaty, bo to oznacza etaty dla Samoobrony".