Nałęcz: znajdziemy wspólników Rywina
Oprócz przesłuchiwania osób z pierwszych stron gazet, trzeba też wezwać przed sejmową komisję śledczą np. kierowców, sekretarki i ludzi obsługujących komputery - uważa jej przewodniczący Tomasz Nałęcz (UP). To może doprowadzić do wspólników Lwa Rywina i dowodów ich winy.
- Nie chciałbym chwalić dnia przed zachodem słońca, ale uważam, że dzisiaj mamy bardzo poważną szansę ustalić wspólników Lwa Rywina i poprzeć to ustalenie dowodem, aczkolwiek to będą dowody poszlakowe, dopóki Lew Rywin nie przemówi - powiedział dzisiaj Nałęcz.
- Trudno mi jednak wierzyć, że Lew Rywin przemówi, bo przemawiając zmienia sobie kwalifikację prawną z oskarżenia o płatną protekcję na udział w aferze korupcyjnej. Ale gromadzimy tyle poszlak, że moim zdaniem nie warto już się cofać przed próbą identyfikacji tego grona, które Lew Rywin nazywa grupą trzymającą władzę - dodał.
Według Nałęcza, komisja która podjęła decyzję o ponownym przesłuchaniu prezes Agory Wandy Rapaczyńskiej i szefowej gabinetu politycznego premiera Aleksandry Jakubowskiej, prawdopodobnie będzie chciała przesłuchać jeszcze innych świadków.
- Niewykluczone, że będą wśród świadków ludzie z pierwszych stron gazet, ale też niewykluczone, że wśród tych świadków zaczną się pojawiać ludzie, których do tej pory nie przesłuchiwano, a których wiedza może być kapitalna: kierowcy, sekretarki, ludzie obsługujący komputery - ujawnił Nałęcz.
Jego zdaniem, pomimo takich planów możliwe jest szybkie zakończenie pracy komisji. - Myślę, że jeśli się sprężymy, jest realne zakończyć pracę komisji w rocznicę jej powołania, a więc do 10 stycznia przyszłego roku - uważa.
Jednym z warunków jest ograniczenie zbędnych wątków w pracy komisji. - Cenię bardzo dociekliwość posła Rokity, ale nie rozumiem, dlaczego tak mu zależy na ustaleniach szczegółów kontaktów Adama Michnika z prezydentem, ponieważ materiał dowodowy zgromadzony przez komisję nie pozostawia najmniejszej wątpliwości, że pan prezydent z tą sprawą nie miał nic wspólnego. Adam Michnik informując pana prezydenta o tej sprawie, wciągnął go w tę sprawę, tak jak mógł wciągnąć każdą z kilkuset innych postaci - podkreślił szef komisji.
INTERIA.PL/PAP