Przed wprowadzeniem mandatów taka suma wpływała do budżetu państwa dopiero po roku. To właśnie granica polsko-rosyjska należy do najbardziej obleganych przez przemytników miejsc. Chodzi przede wszystkim o tak zwane mrówki, które przemycają do Polski alkohol i papierosy. Mandaty okazały się być strzałami w dziesiątkę w walce z tego typu przemytnikami. Dotychczas nawet najmniejsze sprawy trafiały do sądów, ciągnęły się miesiącami i kosztowały kilka razy więcej niż przemycany towar, a w przypadku rosyjskich przemytników pojawiały się dodatkowe koszty. - Same tłumaczenia kosztowały olsztyński urząd ponad 25 tysięcy złotych, ale teraz jest inaczej - mówił Ryszard Chudy, rzecznik olsztyńskich celników. - Zatrzymany z niedużym przemytem płaci karę od razu na granicy i pieniądze te wpływają do budżetu państwa. A jest to 100 tysięcy złotych, które w ciągu trzech miesięcy wpłynęły z budżetu państwa z przejść polsko-rosyjskich. Odpowiedzią na skuteczne karanie jest pomysłowość przemytników. Nie poddając się opracowują nowe sposoby przemytniczych sztuczek.