Można zestrzelić samolot
W Polsce weszły w życie nowe procedury, które pozwalają - w imię mniejszego zła - zestrzelić porwany samolot pasażerski. Chodzi o uniknięcie takich dramatów, jak atak na WTC z 11 września 2001 r.
Kiedy porwany samolot zaczyna stwarzać zagrożenie dla ludzi, odpowiednią decyzję podejmuje minister obrony. Jeżeli nie byłoby go jednak w kraju, upoważniony jest do tego któryś z jego zastępców lub dowódca sił powietrznych. To on w krytycznej sytuacji wydaje rozkazy pilotom myśliwców dyżurnych.
- Niewątpliwie ta decyzja byłaby bardzo trudna. Oby nigdy do tego nie doszło - mówi dowódca Centrum Operacji Powietrznych, generał Bogusław Targosz.
Decyzja o zestrzeleniu samolotu może według nowych przepisów zapaść, gdy pilot porwanego samolotu nie odpowiada ani na wezwania wieży, ani sygnały wydawane przez myśliwce, oraz zmienia kurs lotu, na przykład na elektrownię lub duże miasto, i istnieje duże prawdopodobieństwo, że chce się celowo rozbić, co może spowodować duże zniszczenia i ofiary w ludziach.
Podobną do polskiej ustawę zezwalającą na zestrzelenie samolotu pasażerskiego porwanego przez terrorystów podpisał wczoraj prezydent Niemiec. Miał on jednak do niej liczne zastrzeżenia. Zdaniem Horsta Koehlera, zestrzelenie samolotu, stwarzającego zagrożenie dla ludzi, oznacza poświęcanie życia jednych dla ocalenia życia innych.