Modrzejewski w sądzie
Przed stołecznym sądem ma się dziś rozpocząć proces byłego prezesa PKN Orlen Andrzeja Modrzejewskiego, oskarżonego o ujawnienie poufnej informacji ówczesnemu szefowi PZU Życie Grzegorzowi Wieczerzakowi.
Grozi mu za to do 3 lat więzienia i milion zł grzywny.
Prokuratura Okręgowa w Warszawie zarzuciła Modrzejewskiemu, że między listopadem a grudniem 1998 r. - gdy był prezesem zarządu IX Narodowego Funduszu Inwestycyjnego im. Eugeniusza Kwiatkowskiego - ujawnił Wieczerzakowi informację poufną w obrocie papierami wartościowymi o tym, że cena sprzedaży jednej akcji spółki Izolacja SA, należącej do tego NFI, będzie wyższa niż 270 zł.
To właśnie zatrzymanie Modrzejewskiego, by postawić mu ten zarzut w lutym 2002 r. (gdy był już szefem PKN Orlen - red.), wywołało burzę polityczną, zakończoną powołaniem sejmowej komisji śledczej do wyjaśnienia m.in. sprawy tego zatrzymania.
Akt oskarżenia prokuratura wysłała do Sądu Rejonowego dla Warszawy-Śródmieścia latem 2003 r. Od tego czasu sprawa leżała na sądowej półce.
Rzecznik prokuratury Maciej Kujawski przyznał w 2003 r., że Modrzejewskiego obciążył sam Wieczerzak. - Zeznanie to uznaliśmy za wiarygodne; nic też nie świadczy, by intencją Wieczerzaka była chęć pomówienia byłego prezesa NFI - powiedział prokurator.
Dodał, że prokuratura nie natrafiła na ślad, by ujawniona informacja została wykorzystana przez Wieczerzaka. - Nie oznacza to jednak, że nie doszło do przestępstwa, bo karalne jest już samo ujawnienie informacji poufnej w obrocie papierami wartościowymi - dodał Kujawski. Prawo o publicznym obrocie papierami wartościowymi przewiduje za taki czyn do 3 lat więzienia i do miliona zł grzywny. Śledztwo wszczęto z doniesienia Komisji Papierów Wartościowych i Giełdy.
Modrzejewski nie przyznał się w śledztwie do zarzutu i uznał, że Wieczerzak go pomawia. Zaprzeczył, by ujawnił mu poufną informację, choć przyznał, że jesienią 1998 r. mógł się z nim służbowo spotykać. W śledztwie doszło do konfrontacji między Modrzejewskim a Wieczerzakiem. Obie strony podtrzymały swe twierdzenia. - Ja się procesu nie boję, cały czas zależało mi na tym, żeby sprawa była jak najszybciej rozpatrzona - mówił Modrzejewski w 2004 r.
O sprawie Modrzejewskiego zrobiło się głośno, gdy w lutym 2002 r. został on zatrzymany na kilka godzin przez ówczesny Urząd Ochrony Państwa. Po złożeniu wyjaśnień w prokuraturze i postawieniu mu zarzutu został zwolniony.
Wywołało to burzę polityczną. Politycy opozycji uznali, że nie było przypadkiem, iż do zatrzymania szefa jednej z największych polskich firm doszło w przeddzień posiedzenia jej Rady Nadzorczej, która odwołała Modrzejewskiego - tym bardziej, że do zmiany prezesa PKN Orlen dążył ówczesny minister skarbu Wiesław Kaczmarek.
Obecnie sprawę bada sejmowa komisja śledcza. Dwóch jej członków Zbigniew Wassermann (PiS) i Roman Giertych (LPR) już ogłosiło zamiar postawienia przed Trybunałem Stanu m.in. byłego premiera Leszka Millera, byłą minister sprawiedliwości Barbarę Piwnik i byłego szefa UOP Zbigniewa Siemiątkowskiego za "bezpodstawne użycie organów ścigania" wobec Modrzejewskiego.
INTERIA.PL/RMF/PAP