Minister Tokarczuk obrzucony jajkami
- Pójdziemy do sądu z ministrem ochrony środowiska - grożą ekolodzy z klubu GAJA. Zapowiadają, że zgłoszą w prokuraturze zawiadomienie o popełnieniu przestępstwa przez ministra, jeśli ten nadal będzie straszył społeczeństwo zawaleniem się tamy we Włocławku.
Ekolodzy protestują przeciwko budowie stopnia wodnego w Nieszawie. Tymczasem minister ochrony środowiska został obrzucony jajkami. Stało się to w Białowieży, gdy Antoni Tokarczuk próbował przekonywać protestujących mieszkańców powiatu hajnowskiego do powiększenia Białowieskiego Parku Narodowego. Kiedy minister wyszedł do nich, w jego stronę poleciały jajka. Tokarczuk powiedział później, że spodziewał się tak gwałtownych reakcji.
Ekolodzy pikietowali dziś przeciwko budowie tamy w Nieszawie na rynku staromiejskim w Toruniu.
Grożą, że jeżeli jeszcze raz minister będzie publicznie twierdził, że włocławska tama jest niebezpieczna, podadzą go do sądu. Tamę zmodernizowano bowiem kilka miesięcy temu, wydając na to 15 milionów nowych złotych.
Jak mówi Jacek Bożek z Klubu Gaja - jeżeli tama po tej modernizacji nadal grozi zawaleniem, to znaczy, że publiczne pieniądze zostały wyrzucone w błoto. Argument o konieczności zabezpieczenia tamy włocławskiej przez budowę stopnia w Nieszawie, jest jednym z głównych argumentów lobby hydrotechnicznego.
Tymczasem nonsensowności budowy tamy dowodzą tez ekspertyzy. Według nich żadna tama nie jest w stanie zatrzymać fali powodziowej na Wiśle. Ekolodzy proponują warianty alternatywne - na przykład budowę kanałów odciążających główny nurt Wisły.
Sprawa kaskadyzacji Wisły zaczyna mieć światowy zasięg - w czerwcu z polskim premierem chcą o tym rozmawiać przedstawiciele światowej organizacji ekologicznej WWF, zaś do Torunia przyjadą ekolodzy z Francji.