Minister, co bił, podduszał i od kobiet nie stronił
Wiceszefem resortu skarbu został właśnie kontrowersyjny hodowca świń z Podlasia Krzysztof Tołwiński, herbu Ogończyk - informuje "Newsweek".
39-letni minister nie ma co prawda wykształcenia ekonomicznego, za to ukończył technikum leśne w Białowieży. Niedawno został wiceszefem partyjki PSL-Piast, teraz ma nadzorować LOT, PKP i stocznie. Jakie ma kompetencje? Krzysztof Putra, lider podlaskiego PiS, nie chce się wypowiadać na temat Tołwińskiego.
Chętnie za to mówi Adam Dobroński, szef PSL na Podlasiu, do którego przez kilkanaście lat Tołwiński należał. - To prawdziwy szlachciura. Zawadiaka, wykrzykuje swoje racje - opowiada tygodnikowi. Faktycznie, w lokalnej prasie aż huczało, kiedy pracownik Tołwińskiego poskarżył się, że szef bił go po twarzy i dusił, a potem kazał "wywieźć w nieznane".
Wiceminister nie chce wspominać tego incydentu, a pracownika nazywa alkoholikiem. - Skupiają się we mnie cechy typowo polskie: pozytywne i negatywne. Ale nie ma się czego wstydzić - wyznaje. Wielokrotnie podkreślał, że w jego żyłach płynie błękitna krew.
W 2005 r. jako wicemarszałek województwa przyznał ponad 3 mln zł unijnej dotacji na renowację klasztoru w Drohiczynie. Przekonywał, że pieniądze się należą, bo w murach kształciła się jego szacowna rodzina. Radnych, którzy protestowali, nazwał hołotą. Tołwiński opowiedział prasie o romansie z podwładną w urzędzie marszałkowskim. Ze szczegółami ujawniał, że jego bliska przyjaciółka z żoną dobrze się znają. Mało tego, wyznał, że przyjaciółka wychowuje jedną z jego córek. - To taka XIX-wieczna, nigdzie niespisana zasada wychowania - mówił w mediach.