Mieszkają na Wyspach, leczą się w Polsce
Coraz więcej Polaków wybiera się do Polski, by przy okazji spotkania z rodziną, załatwić sprawy zdrowotne. Załatanie dziury w zębie, laserowa korekcja wzroku czy nawet konsultacja u dermatologa - to plan na przedświąteczne dni wielu emigrantów - czytamy w internetowym wydaniu "Dziennika".
Świąteczny pobyt to dla wielu doskonała okazja, by zrobić gruntowny przegląd zdrowia. Na liście najpopularniejszych wśród emigrantów lekarzy prym wiodą dentyści, gastrolodzy, ginekolodzy i interniści.
- W święta wreszcie mogę zrobić sobie długo odkładane badania, na które nie zdecydowałam się w Wielkiej Brytanii. W Anglii cytologię przeprowadza pielęgniarka, a nie lekarz. To dla mnie dyskomfort. Dlatego do dentysty i ginekologa chodzę tylko w Polsce" - opowiada Agnieszka, z Manchesteru.
Brytyjscy lekarze często bagatelizują sprawy swoich pacjentów, stawiają złe diagnozy. Tak uważają Polacy, którzy mieli okazję korzystać z brytyjskiej opieki zdrowotnej. - Wizyta zawsze trwa kilka minut i jest standardowa. Niezależnie od tego, co ci dolega, dostajesz receptę na paracetamol i zalecenie leżenia w łóżku przez tydzień. A żeby lekarz zajrzał ci w gardło czy osłuchał płuca, trzeba go specjalnie poprosić - narzeka Joanna z Leeds.
Emigranci darzą polskich lekarzy dużo większym zaufaniem. Poza tym zabiegi w kraju są tańsze niż na Wyspach. - Na Wyspach leczenie prywatnie jest koszmarnie drogie. A do państwowych stomatologów trudno się dostać. Dlatego ja i wszyscy moi znajomi zęby leczymy w Polsce. Najlepiej podczas świąt, bo i tak jesteśmy na miejscu - przyznaje Aleksandra z Londynu.
W okresie świąt gabinety polskich lekarzy przeżywają oblężenie. Pacjenci narzekają przede wszystkim na niski poziom publicznej opieki medycznej na Wyspach. Prywatne kliniki w Polsce wychodzą emigrantom naprzeciw. Kilka z nich przygotowało specjalne 24-godzinne pakiety dla pacjentów, którzy mają mało czasu i oczekują szybkiej diagnozy - czytamy na stronie dziennik.pl.