"Metro": Żarówka za 5 tys. zł
Czy żarówki, puszki po farbie, butelki po oleju samochodowym trafiają do lasu? Do kosza ze zwykłymi śmieciami wyrzucić ich nie można, a do punktów, które takie odpady przyjmują, nikt ich nie przynosi, bo trudno jeździć z żarówką po całym mieście, twierdzi "Metro".
Lista rzeczy, których według zasad ustawy śmieciowej nie wolno wrzucić do kosza na śmieci, jest długa: leki, farby, oleje, opakowania po nich, butelki po odżywce do kwiatków, zużyty sprzęt elektroniczny, żarówki, baterie, dywany i gruz. Według autorów przepisów to odpady niebezpieczne, które mogą zaszkodzić ludziom i środowisku.
Nowa ustawa miała zachęcać do selektywnej zbiórki, a jest odwrotnie, pisze gazeta. Śmieci nadal trafiają do koszy ulicznych i do lasu. W Warszawie Lasy Państwowe razem z policją uruchomiły specjalne patrole, które mają sprawdzać, czy po wejściu w życie ustawy śmieciowej kłopotliwe odpady nie zaczęły częściej niż dotąd trafiać do lasu. - Za kilka miesięcy będziemy wiedzieli, jak ustawa działa. Już teraz rocznie wywozimy z lasów w naszym rewirze sto tirów śmieci rocznie, mówi Zbigniew Kamiński z Regionalnej Dyrekcji Lasów Państwowych w Warszawie.
Warszawscy urzędnicy ostrzegają, że za notoryczne łamanie zasad selektywnej zbiórki będą kary. I to dotkliwe - za pozbycie się żarówki w niedozwolone miejsce nawet do 5 tys. zł.